-Niepotrzebnie mnie stamtąd zabrałeś,chcę wracać do Londynu...-Jasmin przerwała ciszę,która panowała w samochodzie od dłuższego czasu.Wolałem nie patrzyć na nią,całą przemoczoną i ze łzami w oczach,dlatego wpatrywałem się tępo w ulicę.
-Dzisiaj już tam nie zajedziesz.Odwiozę Cię na przystanek z samego rana.-powiedziałem obojętnym tonem.Mimo,że ona nie była niczemu winna,nie miała pojęcia że tym swoim telefonem do Nialla mogła mnie tak zranić,to czułem do niej pewną niechęć.Nie mogłem sobie wyobrazić ich...bliżej.Jestem ciekawy jak długo to wszystko trwa.Albo może lepiej żebym nie wiedział?
-Dziękuję.-szepnęła i resztę drogi również przemilczeliśmy.Po wyjściu z samochodu rozeszliśmy się do swoich pokoi,Jasmin zapewne zastanawiała się dlaczego nagle zrobiłem się taki milczący.Odezwałem się do niej dopiero,kiedy wołałem ją na kolację,nie mogłem być aż tak samolubny i zjeść sam.Wymieniliśmy jedynie kilka krótkich uwag związanych z pogodą i ogólnym klimatem.Jasmin oznajmiła też,że już wie o tym,że należę do One Direction,na co tylko kiwnąłem głową.Podsumowując...to był jeden z najokropniejszych dni w moim życiu.
| Caspar |
-Przepyszna ta pieczeń.-Anne zachwycała się daniem któryś raz,a ja uśmiechnąłem się szeroko,bo była to moja ulubiona potrawa.-Twoja ciocia koniecznie musi dać mi przepis.
-To raczej babcia.Ona ją przyrządzała,ciocia zrobiła pierwsze danie.-wyjaśniłem,a ona pokiwała głową.Nagle usłyszałem ciche wołania z głębi domu.
-Maamo? Jesteś tu?-pytała Mia,a po chwili cała blada po twarzy wyłoniła się na tarasie.-Caspar...gdzie jest mama? Wody mi odeszły!-zawołała,a ja wybałuszyłem oczy.Odłożyłem widelec z brzdękiem i wstałem,cały spanikowany.
-O Boże! Jak to? Jeszcze jest przecież za wcześnie!-krzyknąłem i spojrzałem na nią od góry do dołu.Przed oczami ukazała mi się akcja porodowa w tych wszystkich filmach,kiedy to w ciągu każdej minuty dziecko może przyjść na świat.Zacząłem macać się po spodniach w poszukiwaniu kluczyków.
-Spokojnie,zanim dziecko się urodzi może minąć jeszcze mnóstwo czasu.-mama Harry'ego przejęła inicjatywę i podbiegła do Mii.-Najlepiej będzie jak już teraz pojedziesz do szpitala.Jesteś spakowana?-chwyciła Mię za rękę i zaczęła ją delikatnie gładzić wierzchem dłoni,bo Mia wyglądała na bardzo wystraszoną.
-Tak,od tygodnia...Torba z rzeczami jest na górze w mojej sypialni...-odpowiedziała,chwytając się za brzuch.
-Ja po nią pójdę.-zaoferowała się Gemma i pobiegła na górę.Czułem,że tylko ja jestem tutaj niepotrzebny.Po chwili znalazłem kluczyki do samochodu,całe szczęście,że mama pozwoliła mi nim tu przyjechać.
-No to jedźmy!-zawołałem i pognałem prędko otworzyć auto,podczas gdy Anne powoli dreptała obok Mii.Po chwili wszyscy znaleźliśmy się w samochodzie,a ja z nerwów nie potrafiłem odpalić samochodu.
-Może lepiej będzie jak ja poprowadzę?-Gemma-Oaza Spokoju odezwała się z siedzenia obok.Pokiwałem przecząco głową,zacisnąłem ręce na kierownicy i powoli ruszyłem.Po pięciu minutach miałem wrażenie że droga do szpitala trwa już co najmniej dwa dni.
-Caspar,doceniam twoje starania aby dowieść nas tam żywych,ale jeśli zaraz nie przyśpieszysz TO UKATRUPIĘ CIĘ GOŁYMI RĘKAMI!-ryknęła Mia z tylniego siedzenia i zawyła z bólu.Anne momentalnie zaczęła głaskać ją po czole,a ja zrobiłem tak jak kazała mi kuzynka.Po chwili byliśmy w szpitalu.
Z samego rana jak tylko się przebudziłam,zebrałam wszystkie rzeczy i zeszłam na dół.Na schodach minęłam się z Harrym,który widząc mnie spakowaną,zaoferował że podwiezie mnie do miasta.Nie wiem co tak nagle sprawiło,że stał się dla mnie oschły i mało mówił.Akurat kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce,na przystanku czekał już mój autobus.Nie wiedziałam co powiedzieć więc jedynie podziękowałam Harry'emu i pobiegłam w kierunku autobusu aby i tym razem mi nie uciekł.
Droga minęła mi spokojnie i dosyć szybko.Jak tylko z powrotem znaleźliśmy się w Londynie,poczułam się o niebo lepiej.Chyba za dużo od siebie wymagałam,pragnąc chwili odpoczynku poza miastem,to tylko Londyn uspokajał mnie jak mało kto.Autobus,którym jechałam zatrzymał się na przystanku pół godziny od mojego domu,więc złapałam taksówkę,która akurat przejeżdżała obok.Jak tylko znalazłam się przed bramą,zauważyłam że na podjeździe nie ma żadnego auta.Nikogo nie było też w ogrodzie,ani w środku,co trochę mnie zdziwiło bo zazwyczaj dom tętnił życiem.Wykręciłam numer do mamy,ale nikt nie odbierał,podobnie było z babcią i dziadkiem,których telefony usłyszałam z salonu,a więc ich nie zabrali.Spróbowałam więc do Caspara,z zamiarem zaproszenia go na jakiś spacer.Kuzyn na szczęście odebrał po pierwszym sygnale,ku mojemu zdziwieniu miał lekko zestresowany głos.
-Mia rodzi.Przyjeżdżaj do szpitala,szybko!-zawołał i od razu się rozłączył.Spanikowana przez chwilę dreptałam w miejscu,próbując uświadomić sobie w jakiej sytuacji się znalazłam,po czym wybiegłam przed dom,dzwoniąc jednocześnie po taksówkę.Jak tylko do niej wsiadłam i zapłaciłam taksówkarzowi,obiecałam samej sobie że to już ostatni raz kiedy sięgam po taki środek transportu,bo za moment zbankrutuję.Droga do szpitala dłużyła mi się niemiłosiernie,mimo że nie była jakoś specjalnie zakorkowana.To stres robił swoje.Ostatnimi czasy zapomniałam kompletnie o tym,że moja siostra jest w ciąży i że czeka ją rodzicielstwo.Czy za wcześnie? Nie sądzę,Mia miała już 24 lata,myślę że to odpowiedni wiek na pierwsze dziecko.Ale pewne jest to,że jeden mały bobas wywraca życie do góry nogami i już nigdy nie będzie tak samo jak wcześniej.Dzięki Bogu dojechałam na miejsce,dowiedziałam się na które piętro mam się udać i prędko zaczęłam szukać położnictwa,kilkakrotnie wchodząc w złe drzwi.
-Psst,Jasmin!-usłyszałam za plecami czyjś szept i odwróciłam się na pięcie.To jakaś nieznana mi dziewczyna stała kilka metrów ode mnie i gestem ręki zapraszała mnie do środka.Przez chwilę pomyślałam,że to pielęgniarka,ale ten pomysł szybko odrzuciłam,bo nie miała fartucha i na pewno mnie nie znała.-To tutaj.-wskazała ręką na pierwsze łóżko w pokoju,a ja podążyłam w tym kierunku.Ujrzałam Mię,która trzymała w rękach maleńkie,czerwone zawiniątko,tuż nad nią wisiał Caspar,a obok niego stała kobieta w ciemnych włosach,która uśmiechała się szeroko na widok świeżej mamy.Niepewnie podeszłam bliżej,a Mia podniosła na mnie wzrok i wskazała,abym usiadła na brzegu jej łóżka.
-Droga Ciociu Jasmin,pragnę przedstawić Ci moją piękną córeczkę Lucy.-wyszeptała bardzo zmęczonym,a zarazem szczęśliwym głosem i podała mi ją.Bez słowa wpatrywałam się w jej delikatnie ciałko,które miałam wrażenie że rozpadnie się jeśli mocniej je ścisnę.Spod kocyka wystawał pukiel jasnych włosków,który śmiesznie kontrastował z jej czerwoną twarzyczką.Mimo to była niewyobrażalnie śliczna.
-Jestem z Ciebie okropnie dumna.-drugą ręką wymacałam dłoń siostry.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po kilkunastu minutach pielęgniarka wyprosiła nas z sali,aby wykonać jeszcze jakieś dodatkowe badania i porozmawiać sam na sam z Mią.Dopiero wtedy uświadomiłam sobie,że oprócz mnie i Caspara,nie było w szpitalu nikogo z naszej rodziny,były za to jakieś dwie nieznane mi kobiety.Kuzyn odszedł na bok aby odebrać telefon od Arthura,jak usłyszałam,a ja zostałam sama z dziewczyną,która musiała być w moim wieku,może trochę starsza.
-Mam wrażenie,że kogoś mi przypominasz...-wypaliłam,wpatrując się w jej twarz.-Harry'ego...to pokręcone,że on przyszedł mi na myśl...
-Jestem jego siostrą.-uśmiechnęła się lekko i nagle spoważniała,chwyciła mnie pod łokieć i zaczęła powoli prowadzić w kierunku automatu z kawą.-Jasmin,posłuchaj.Twoja rodzina Cię okłamuje.Nie powiedziała Ci wszystkiego,może nie powinnam się wtrącać,ale to także po małej części dotyczy też mnie...mojego brata.Uważam,że to nie w porządku,dlatego bardzo zależy mi na spotkaniu z tobą.Może jutro,co ty na to?-rozglądnęła się nerwowo,sprawdzając czy Caspar nie kręci się gdzieś obok.
-Co masz na myśli...
-Opowiem Ci,tylko spotkaj się ze mną,dobrze?-w jej oczach ujrzałam jakiś błagalny błysk,któremu nie potrafiłam odmówić.Ale i tak czy siak musiałam się dowiedzieć o co jej chodzi,nawet jeśli to było jakieś nieporozumienie.Od początku miałam dziwne wrażenie,że moja rodzina coś przede mną ukrywa,tylko po co miałaby to robić?
-Zgoda.Może być o 17 w Milk Shake City,tam nikt tam nie powinien przeszkadzać.-zaproponowałam.
-Świetnie.I jeszcze jedna prośba...nie mów nikomu o tym,że to ze mną się umówiłaś,okej?
Byłam trochę zdziwiona jej prośbą,ale zamierzałam się do niej dostosować.Musiałam dowiedzieć się co chce mi przekazać.Już miałam odpowiedzieć,kiedy nagle koło mnie pojawiła się mama.
-Które to drzwi?!-zawołała zadyszana,a Caspar rzucił się jej z pomocą.Pokiwałam głową na znak,że się zgadzam a następnie dołączyłam do rodziny,która wreszcie zjawiła się aby przywitać nowego członka rodziny.
Mała Lucy doszczętnie oczarowała każdego z osobna,wszyscy totalnie się w niej zadurzyli,mimo że trzymali ją na rękach tylko przez chwilę.Mia będąc bardzo zmęczona poprosiła nas żebyśmy zostawili ją samą,tylko Arthur został aby przy niej czuwać,a my posłusznie wróciliśmy do domu.Mama Harry'ego i jego siostra odjechały już godzinę temu,niestety jeszcze nie dowiedziałam się co w ogóle robiły z nami w szpitalu.
Wieczorem,kiedy wyszłam z pod prysznica,usłyszałam dziwne chichoty dochodzące z sypialni mojej mamy.Usłyszałam też czyjś męski głos,więc domyśliłam się o co chodzi.Czując falę obrzydzenia zabrałam swoje rzeczy i okrywając się szczelniej szlafrokiem,chciałam przemknąć szybko do swojego pokoju.Ku mojemu zdziwieniu drzwi od sypialni mamy były otwarte,dzięki czemu zdążyła mnie zauważyć i przywołać do siebie.Niechętnie odwróciłam się na pięcie i spoglądnęłam na nią,leżącą na łóżku obok śniadego bruneta,który bynajmniej nie był moim ojcem.Przez chwilę zapomniałam,że znalazła sobie kogoś nowego.
-Jasmin kochanie,to jest Rick.Ale ja nie o tym...Felicite się odezwała,już jutro wraca do domu.
Jak tylko usłyszałam tą wiadomość uśmiech sam wpełznął na moją twarz.Minęło już pół roku odkąd wsadzono ją do ośrodka dla narkomanów,tak bardzo się za nią stęskniłam! W podskokach pobiegłam do swojego pokoju,aby zadzwonić z wiadomością do Caspara i dzięki temu zapomniałam nawet o tym jak bardzo zaczęłam nienawidzić Ricka-Sernika (xD)
Za tydzień wyjeżdżam nad nasze polskie morze gdzie nie będę miała dostępu do internetu,więc powinien pojawić się jeszcze jeden rozdział w ciągu tego tygodnia.
Zapraszam na nowy rozdział na WITHOUT DEPENDING bardzo zależy mi na waszej opini!
Całuski! xx
JEŚLI NIE MASZ CZASU SKOMENTOWAĆ,ZAZNACZ JEDNĄ Z ''REAKCJI'' PROSZĘ! :)
Super ten rozdział z niecierpliwością czekam na następny, bo chcę sie dowiedzieć jak zareaguje Jasmin na spotkaniu z Gemmom
OdpowiedzUsuńJeju.... Lucy <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
Believe. xxxx
Nic dodać, nic ująć, wyszedł ci świetnie i nie mogę sie doczekać ciagu dalszego, a szczególnie spotkania Gemmy i Jasmine. Weny życzę xxx
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy
http://love-stories-sucks.blogspot.com/
Rozdział super. Otwiera dwa nowe wątki. Cieszę się że wreszcie Jasmin pozna prawdę bo juz mnie ta cała sytuacja zaczyna wkurwiac. Kochała Harrego (on nie może bez niej żyć), nagle wpierdala się Niall i jej się wydaje ze go kocha ugh... Mam nadzieje że mimo wszystko będzie z Harrym :-D
OdpowiedzUsuńJedno mnie zastanawia. Londyn tak? i Jaz od razu wiedziała do jakiego szpitala jechać? :D To tak na marginesie, a co do całości - momenty z Casparem, gdziekolwiek się on pojawi, muszą być ujmujące. Aye! M.
OdpowiedzUsuńomg!!! szykuje się ważna rozmowa :) oby tylko się udała, nie mogę już dłużej znieść smutki Hazzy i jego rodziny...
OdpowiedzUsuńa co do nowego członka rodziny: jeeeej! jak fajnie :D
to chyba tyle na dziś ;*
Buziaczki ^^
Ciekawa jestem co Gemma jej powie, czy Jasmin sb przypomni wszystko!
OdpowiedzUsuńWyczuwam więź między Gemmą i Casparem xD
/JustNiall