środa, 19 marca 2014

Rozdział 2 - ''Questions''

Obudziłam się,nie wiedząc która jest godzina i otwierając oczy,spodziewałam się ostrej bieli,która za moment we mnie uderzy.Ale nic takiego się nie stało,ujrzałam fioletowe ściany i kremowy sufit.Byłam w swoim pokoju,zapomniałam,że wczoraj wróciłam do domu.Zajrzałam do szafy i zdziwiłam się widząc w niej zaledwie kilka ubrań.Założyłam na siebie czarne spodnie i koszulę w kratkę,po czym zeszłam na dół.
-O,świetnie,już wstałaś.-mama dogoniła mnie na schodach.Była ubrana bardzo elegancko i najwyraźniej się śpieszyła,bo w pośpiechu zapinała guziki żakietu.-Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze.-przyznałam zgodnie z prawdą.-Gdzie podziały się wszystkie moje rzeczy z pokoju?
-Och,kochanie,jest Ci jeszcze tyle do opowiedzenia...-zbiegła ze schodów i zaczęła wciskać buty,skacząc przy tym na jednej nodze.-Muszę iść do studia,za chwilę mam program.Nie mogłam tego odwołać,przepraszam.-podeszła do mnie i ucałowała mnie w czoło.
-Przeżyję.-uśmiechnęłam się lekko.
-Pamiętaj,że dzisiaj mamy wizytę u terapeuty.-dodała,jeszcze tylko mi pomachała i już jej nie było.Po chwili ruszyłam za nią,w miarę możliwości jak najszybciej,złapałam ją,kiedy wsiadała do auta dziadka,bo jej samochód,którym jechałam,nadawał się tylko na złom.Babcia,która właśnie wracała z zakupów,zganiła mnie za to,że wybiegłam na mróz taka nie ubrana.
-Mamo,a gdzie jest tata?-zawołałam,ignorując babcię,a ona wtedy zamarła.Spoglądnęła na babcię i obydwie porozumiewały się wzrokowo,zanim odpowiedziała.
-W pracy.Otworzył własny lokal,później o tym porozmawiamy.
-Lisbeth...-zaczęła babcia,ale mama uciszyła ją gestem dłoni.
-Później.-tym razem wpakowała się do auta i odjechała niemalże momentalnie.Babcia uśmiechnęła się do mnie i torbą z zakupami zagoniła mnie do środka.
-Babcia Madaleine i dziadek Brian już pojechali?-zadałam kolejne pytanie,z nadzieją,że w końcu się czegoś dowiem.Czułam się bardzo dziwnie,najwyraźniej coś przede mną ukrywano.
-Nie,ale uparli się,że nie zostaną tu na noc.Zdaje się,że wynajęli sobie pokój w jakimś hotelu.Jadłaś już śniadanie?
Pokiwałam przecząco głową i nie musiałam długo czekać,babcia zabrała mnie do kuchni i przyrządziła najpyszniejszą jajecznicę jaką w życiu jadłam.Brakowało mi domowej kuchni po dwóch miesiącach szpitalnego jedzenia.
-Idę obudzić twojego dziadka,przecież już prawie jedenasta.-westchnęła,a w drzwiach minęła się z Casparem,którego pieszczotliwie poczochrała po włosach.
-Jak tam samopoczucie?-przywitał się i od razu ruszył do lodówki.-No nie! Spóźniłem się na jajecznicę? Nic mi nie zostawiłaś?
-Zdaje się,że trochę Ci przybyło odkąd ostatnim razem Cię widziałam,więc....-zachichotałam.
-Zdaje się,że wraca stara Jasmin!-podbiegł do mnie i zaczął dźgać mnie po brzuchu.Chciałam przed nim uciekać,ale zapomniałam,że przeszkadza mi w tym gips w lewej ręce i lewej nodze,więc jedynie zagroziłam,że przywalę mu z kuli nie powiem gdzie.Trochę się wtedy uspokoił i pomógł mi doczłapać się po schodach na górę,do mojego pokoju.Jeszcze tam nie doszliśmy,kiedy powstrzymał nas płacz Finna dobiegający z jego pokoju.Rozejrzeliśmy się,ale nikogo nie było w pobliżu,a on nadal płakał.Nie miałam wyjścia,musiałam się z nim zmierzyć.Niepewnie nacisnęłam na klamkę i zajrzałam do środka.Do tej pory była to gościnna sypialnia,a teraz wszędzie było pełno zabawek i samochodów,a czerwoną farbę na ścianie,zastąpiła błękitna tapeta w statki.Finn ciągle płakał.Caspar wziął go na ręce i próbował uspokoić,ale było tylko gorzej.W dodatku zaczął wyciągać ku mnie swoje małe rączki,wołając przy tym moje imię.Szczerze powiedziawszy trochę się go bałam,bo wiedziałam,że on mnie zna,on mnie pamięta.A ja nie miałam pojęcia o jego istnieniu.
-Chyba musisz go wziąć.-Caspar skrzywił się,a ja kiwając głową,usadowiłam się na fotelu,odłożyłam kulę i zabrałam go od niego.To co się wtedy stało,było niesamowite.Płacz niemalże momentalnie ustał.Marudził coś jeszcze pod nosem,ale wtulił się w zagłębienie mojej szyi i rączką gładził mnie po policzku.Dziwne były uczucia,które mną miotały,ale miło było czuć emanujące od niego ciepło,czuć jego bijące serduszko.Wytarłam mu oczy chusteczką,którą podał mi Caspar.Po chwili do pokoju,odziana w szlafrok,wpadła Mia.
-Finn,co się dzieje?!-zawołała,ale kiedy nas dostrzegła,odetchnęła z ulgą.-Brałam prysznic,o mało co się nie zabiłam biegnąc tutaj...-pogładziła się po brzuchu,uspokajając dzidziusia,a potem podeszła do mnie i odebrała ode mnie brata.
-Chodź,pójdziemy coś zjeść.Nie bój się,Jasmin już nigdzie się nie wybiera.-dodała,kiedy zaczął marudzić,a jej słowa najwyraźniej go uspokoiły,bo pozwolił znieść się na dół.


-Dlaczego on jest do mnie taki przywiązany?-zapytałam Caspara,kiedy rozłożyliśmy się przed telewizorem.
-Bo z waszej trójki,to ty się nim najczęściej zajmowałaś.Mii nawet nie było przy jego narodzinach,wróciła z Australii dopiero kiedy miał dwa lata.A Fizzy żyje we własnym świecie,jak widać.
-Nie mogę uwierzyć,że bierze narkotyki.W głowie mi się to nie mieści.-dumałam.Caspar jedynie wzruszył ramionami,nigdy nie miał z nią takich bliskich relacji jak ze mną,czy Mią.-Tak w ogóle,nie powinieneś być w szkole?-przypomniałam sobie.
-Skończyliśmy już szkołę,Jazz.-odpowiedział,przewracając kanałami,a ja potrząsnęłam głową.Jakim cudem mogłam mieć taką lukę w głowie?-Ja nie poszedłem na studia i aktualnie szukam roboty,a ty pracujesz w firmie organizującej wesela.
-Naprawdę?-zdziwiłam się.Zawsze podobał mi się harmider związany z przygotowywaniem wesel,dylematy z wyborem odpowiedniej sukni,dobór bukietów,oryginalne zaproszenia...Przyjemnie było dowiedzieć się,że miałam wymarzoną pracę.Zastanawiało mnie tylko,jak tego dokonałam.-To ten facet,który wczoraj tu był...Ten wysoki brunet po trzydziestce,który dał mi ogromny bukiet frezji...
-To twój szef.Równy z niego gość,Jade zachwyca się nim na każdym kroku.
-No właśnie,Jade.Dlaczego tu wczoraj była? Przecież ledwo ją znam.
-Już nie.Zaprzyjaźniłyście się jakieś trzy lata temu,na kilkudniowej wycieczce w Southampton.Pożyczyłaś jej tampona,kiedy była w potrzebie...-tu zrobił się czerwony jak burak.Nie wiedzieć czemu,zawsze peszyły go słowa ''tampon'',''podpaska'' i ''okres'',a ja zawsze się z tego śmiałam.-..a ona uznała to za jakiś znak,czy coś...-machnął ręką.-Czasem jest trochę dziwna.Później do końca wycieczki goniła za tobą i Melanie,przeniosła się nawet do waszego pokoju i nie dała wam spać.
-A z Melanie? Kiedy stałyśmy się sobie bliższe?
-W sumie to nie wiem.Zawsze się kumplowałyście,później zaczęłyście się spotykać poza szkołą.I tak się to skończyło,że niecały rok temu,zamieszkałyście razem na Westminston Bridge Road.
-Och.-wydukałam.Tego się nie spodziewałam.Z drugiej strony,ciekawe jakim cudem udało mi się przekonać do tego rodziców.-To stąd te pustki w mojej sypialni.
Caspar pokiwał głową.Naszą rozmowę przerwała babcia,która kazała zażyć mi przepisane leki,po których od razu zrobiłam się senna.Położyłam się na kanapie i przespałam tak dobre trzy godziny.Obudził mnie dzwonek do drzwi.Zamierzałam otworzyć,ale zanim się tam doczłapałam,Caspar był szybszy.Kiedy usłyszałam czyjś podniesiony głos,zakradłam się w miarę najciszej,pod drzwi przedpokoju.
-Ja muszę ją zobaczyć,rozumiesz?!-krzyknął męski,lekko zachrypnięty głos.
-Jakoś nigdy za tobą specjalnie nie przepadałem,ale teraz mogę spokojnie stwierdzić,że tupet to ty masz.
-Caspar,posłuchaj...-mężczyzna,a raczej chłopak,spróbował tym razem nieco łagodniej.-Zaczynam świrować.Pozwól mi ją zobaczyć.-zająknął się.-Proszę.
-Teraz ty mnie posłuchaj.Ona Cię nie pamięta.Nie ma bladego pojęcia kim jesteś,nie zna twojej twarzy.Już dla niej nie istniejesz.Nie wie też o tym co jej zrobiłeś,więc wracaj do tego swojego pięknego świata i ty też o niej zapomnij,zanim zaczniemy Cię posądzać o spowodowanie wypadku.A teraz żegnam i nie-do zobaczenia.
Caspar trzasnął drzwiami,a ja jak oparzona wróciłam na kanapę,udając że nadal śpię.Prawda jest jednak taka,że po tym wszystkim co usłyszałam,nie usnęłabym za nic w świecie.



Ups,wyszedł mi trochę długi,ale mam nadzieję,że was to nie zniechęci.Dziękuję za cudne komentarze,każdy wiele dla mnie znaczy :) Rozważałam zakończenie tego opowiadania,ale jak widać zmieniłam zdanie.Mam nadzieję,że podoba wam się nowy wygląd bloga,sama zrobiłam ten szablon więc jest to mój mały sukces :>
Pozdrawiam! x

Nowy rozdział na Bonjour-Harry! --> klik!
Mój ask.

11 komentarzy:

  1. Genialny!! Jezu, Harry chce ją zobaczyć, a Caspar jak to Caspar go nie wpuści, w sumie nawet nie dziwie mu się xD
    Czekamy na nowy :D
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, dlaczego Caspar go nie wpuścił? Przecież to byłoby na pewno świetnie spotkanie. Nie mogę się doczekać, aż oni się w końcu zobaczą i wgl i wgl *-* Świetny rozdział! Wow, sama robiłaś ten szablon? Pięknie ci wyszedł! :* Pozdrawiam, Weronika :) x

    OdpowiedzUsuń
  3. BOSKI! nie moge sie doczekac az sie spotkaja! awwwww... Super rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest jakoś specjalnie długi, przyjemnie się czytało. Co jak co, ale Harry to teraz będzie miał pod górkę :( Co dalej? M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodałaś ten rozdział wczoraj... czyli taka miła niespodzianka dla mnie po 3 tygodniach bez internetu :D lecę czytać! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. wszystko jakby wraca do normy :) ufff :D oby tylko ona dowiedziała się, że ma jeszcze jednego brata, a Hazza ją zdradził, itp. itd. :^
    co tu dużo ględzić, wiesz, że kocham czytać to opowiadanie, więc do zobaczenia? w kolejnym rozdziale :*
    Buziaczki ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo!
    Czytam to i takie: "To na pewno nie Harry. Nieeee..." (czujesz tą ironię?).
    A najlepsze w tym całym bałaganie jest to, że Jazz nic nie pamięta! XD
    Ale się cieszę, że nie kończysz tego bloga! Zakochałam się w nim *.*
    Czekam na Next ;***
    http://1d-one-little-thing.blogspot.com/

    Horanowaxxx:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, genialny, niesamowity, nie wiem co jeszcze o nim powiedzieć ♥♥♥
    http://love-stories-sucks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń