niedziela, 13 października 2013

Rozdział 20 - ''yesterday I was in London,today I'm in Los Angeles''


-Chooooooooooolera!-zawyłam,wypadając z sypialni jak burza i zlatując po schodach.Staranowałam zajadającą kanapkę Jade,uderzyłam się kolanem o róg szafki i jęcząc z bólu poturbowałam Caspara.Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem jak latam po domu tam i z powrotem.-11.30,czemu nikt mnie nie obudził?!
-Tak słodko spałaś,że aż żal było Cię budzić.-Mel wzruszyła ramionami i powróciła do malowania paznokci.
-Ubrałaś bluzkę tył do przodu.-zauważyła Jade,podchodząc do mnie.-Gdzie ty się tak śpieszysz,hm?
-Na lotnisko.-złapałam portfel i telefon i zamierzałam już wyjść,ale się zawróciłam.-Powiedział mi wczoraj,że ''coś się dzieje'' i chciał mnie pocałować.-zestresowana podskakiwałam w miejscu.-Powinnam tam jechać?-przygryzłam dolną wargę.
-O której wylatuje?
-O 12.
-TO CO TY TU JESZCZE ROBISZ,DZIEWCZYNO?!-zawołały,a ja tupnęłam nogą i wybiegłam na ulicę.Zaczęłam biec wzdłuż Westminster Bridge Road,co po chwila łapiąc taksówkę.W końcu jakaś się zatrzymała.
-Lotnisko Heathrow,dam panu dwa razy większy napiwek,jeśli dojedzie tam pan w ekspresowym tempie!-krzyknęłam mu do ucha,a on lekko przestraszony kiwnął głową i ruszył z piskiem opon.Zestresowana patrzyłam przez okno,zagryzając wargę i bawiąc się palcami.O mało nie dostałam zawału,kiedy zobaczyłam się w lusterku kierowcy.Moje włosy były jednym,wielkim sianem,a wczorajszy makijaż,którego zapomniałam zmyć,odbijał mi się na policzkach.W dodatku koszulkę miałam założoną tył na przód,tyle dobrze że wzięłam wełniany sweter bo było dzisiaj chłodno.
Jak tylko wjechaliśmy na teren lotniska,nie licząc pieniędzy rzuciłam je na kolana kierowcy,a on wybałuszając oczy zaczął wołać podziękowania.Nie oglądając się za nim,wleciałam na lotnisko i na tablicy sprawdziłam w którym kierunku mam biegnąć,wtedy rzuciłam się pędem przed siebie.
-Przykro mi,ale dalej nie może Pani wejść.-zatrzymała mnie jakaś kobieta.-Wstęp tylko dla pasażerów lotu do...-nie słyszałam co mówi dalej,bo podbiegłam do kasy.
-Jeden bilet do Los Angeles...tylko szybko..-wysapałam i spojrzałam do portfela.Miałam w nim pieniądze od babci Madeleine i dziadka Charlesa,które obiecałam wydać na ''coś wartego tych pieniędzy''.-To jest warte tych pieniędzy,tak myślę..-szepnęłam sama do siebie.
-Słucham?-odezwała się kasjerka,a ja pokiwałam przecząco głową.Kiedy dostałam bilet,wróciłam tam gdzie wcześniej i podałam bilet kobiecie.
-Bardzo proszę,życzę miłego lo...-znowu nie było dane jej dokończyć.Wbiegłam do samolotu i zaczęłam przeglądać po kolei rzędy,ale na żadnym siedzeniu nie widziałam Harry'ego.Przebiegłam się jeszcze raz,ale nadal nic.Stanęłam w miejscu i zaczęłam wybierać jego numer,gdy podeszła do mnie stewardessa.
-Proszę zająć miejsce i wyłączyć telefon komórkowy,za moment startujemy.-wskazała mi wolne miejsce,a ja wybałuszyłam oczy.
-Nie,niee,ja nie nigdzie nie lecę,ja tylko kogoś szukam.-ruszyłam w stronę wyjścia.
-Przykro mi,nie może teraz Pani wyjść.-zatrzymała mnie.-Proszę usiąść.
-Pani nie rozumie...
-Nie,to Pani mnie nie rozumie,lada chwila wzbijamy się w powietrze i..
Nagle rozbrzmiał głos pilota i wszyscy pasażerowie zaczęli zapinać pasy.Przerażona spojrzałam na stewardessę i z jej wzroku wyczytałam,że naprawdę nie mam wyjścia.Usiadłam na miejscu obok jakiejś kobiety w wieku mojej mamy,która uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.Chciałam odwzajemnić się tym samym,ale byłam cała sparaliżowana.Jeszcze nigdy nie leciałam w samolocie,bo zawsze okropnie się tego bałam.
-Proszę zapiąć pas.-ponagliła mnie stewardessa,a ja zrobiłam to co kazała i przymknęłam powieki.
Za około 12 godzin będę w Los Angeles.


Wychodząc rano z domu,a raczej wybiegając,nie miałam bladego pojęcia,że znajdę się na pokładzie samolotu do Los Angeles.Ani nie miałam pojęcia,że dolatując tam,będzie po północy.
Gdy znalazłam się na lotnisku LAX,byłam naprawdę przerażona.Co ja mam teraz zrobić? Nigdy nie byłam w Los Angeles,ba,nigdy nie byłam w Ameryce! Jak ja mam się tu odnaleźć i to jeszcze w nocy?
Moja komórka o mało co nie eksplodowała,kiedy ponownie ją włączyłam.Kilkanaście nieodebranych połączeń i chyba z czterdzieści smsów.
-Ha..halo?-wyjąkałam do telefonu,po tym jak wybrałam numer babci.Wolałam nie dzwonić do mamy,bo chyba by dostała zawału jakby dowiedziała się gdzie jestem.Przymknęłam powieki kiedy babcia,wzywając Boga,zaczęła na mnie wrzeszczeć.-Babciu,jestem w Los Angeles.
Chwila ciszy w której babcia prawdopodobnie upada i traci przytomność...
-Daj mi ją.-słyszę głos mamy.-Czy ty jesteś normalna? Dlaczego nie odbierałaś telefonu?-jej głos był srogi,jak zawsze kiedy się denerwowała.-Wracaj mi z tego baru i to już!-zawołała,a ja się zdziwiłam,ale po chwili klepnęłam się w czoło.Ona myśli,że jestem w tym londyńskim barze ''Los Angeles'',a tymczasem ja jestem w tym prawdziwym Los Angeles.-Dobrze,że twoje przyjaciółki,bo inaczej to już dawno nasłałabym na Ciebie policję,moja młoda damo.
''Młoda damo'' to był ulubiony zwrot mojej mamy,kiedy była na mnie wściekła.Powinnam ją okłamać i powiedzieć,że jestem już w domu,zadzwonić do Melanie i nakazać jej łgać,mając nadzieję,że mi uwierzy i tego nie sprawdzi?
-Mamo,źle mnie zrozumiałaś.Jestem w Los Angeles,w stanie Kalifornia,w Stanach Zjednoczonych,a jeszcze dokładniej na lotnisku LAX.-powiedziałam bardzo powoli i rozejrzałam się w około.
-Matko Boska! Co ty tam robisz?! O mój Boże...Skąd ty miałaś pieniądze na bilet?! Co Ci w ogóle odbiło?!
-To się stało niechcący...Chciałam pożegnać się z Harry'm,ale..ale nie mogłam wejść dalej..-czułam jak łzy napływają mi do oczu.-..i i wtedy ta kobieta kazała mi kupić bilet..w-więc po-ooleciałam i..i kupiłam za..pieniądze od..dziadków,a-aale Harry'ego niee było w środku,a sam...samolot wystartował i nie miałam...nie miałam wyjścia...-przetarłam oczy dłonią,nie zważając na jeszcze bardziej rozmazany makijaż.
-Spokojnie...-odezwała się mama,chyba bardziej do siebie,niż do mnie.-Tylko spokojnie...Która tam jest godzina?
-Nie wiem,ale jest ciemno.-pociągnęłam nosem i przysiadłam na krześle,aby uniknąć staranowania.
-To pogarsza sprawę.-westchnęła.-Pamiętasz,że z tatą chcieliśmy przeprowadzić się do LA?-spytała,a ja kiwnęłam głową,chociaż ona nie mogła tego zauważyć,przecież była na kompletnie innym kontynencie.-Nie bez powodu,twój ojciec ma tam rodzinę.Pamiętasz ciocię Valerie?
-Ona jest z LA?-spytałam i czułam jak nadzieja rośnie w moim sercu.Valerie była siostrą mojego taty,bardzo przebojową i korzystającą z życia.Miała na karku trzydziestkę i odkąd osiągnęła pełnoletniość to podróżowała po całym świecie.Była na każdym z kontynentów i bardzo często się przeprowadzała.
-Nie,dziecko,przeprowadziła się tam.Spróbuj do niej zadzwonić,a my będziemy się modlić żeby jeszcze nie spała.-westchnęła.-Tylko tyle możemy w tej chwili zrobić.
-Mamo...
-Tak?
-Dzięki.Za to,że zachowałaś zimną krew i mi tego nie wypomniałaś.-wstałam i zaczęłam iść w kierunku kawiarenki.
-A co by mi dało wypominanie Ci tego w takiej chwili? Poczekaj jak tylko wrócisz i dorwę Cię w swoje ręce...
-Ja też Cię kocham.-przerwałam jej.-Zadzwonię niedługo i powiem Ci co i jak.
-Uważaj na siebie.-powiedziała,po czym się rozłączyła.Zamówiłam expresso i wyszukałam w kontaktach numer ciotki.Kiedy za czwartym razem nie odbierała,zaczynałam powoli tracić nadzieję.Wygląda na to,że będę musiała przeczekać do rana....


~ oczami Harry'ego ~
-Stary,uważaj,bo kogoś zabijesz tą torbą.-mruknął Zayn nad moim uchem,a ja wyrwałem się z zamyśleń.Przesunąłem się,aby przepuścić jakąś ciężarną kobietę i uśmiechnąłem się do niej sztucznie.
Nie zjawiła się.Nie zależało jej na mnie.Widocznie ją przestraszyłem swoją nachalnością,może ona chciała być jedynie moją przyjaciółką,nikim więcej?
-Hej,uważaj!-zawołał Malik i złapał mnie za ramię w ostatniej chwili,kiedy o mały włos nie zderzyłem się z facetem niosącym gorącą kawę.-Co się z tobą dzieje?
-Jestem zmęczony.-potrząsnąłem głową.-Chodźmy na kawę.-kiwnąłem głową w kierunku kawiarenki.To,że w co drugiej dziewczynie widziałem Jasmin,zaczynało mnie przerażać.Coś musiało być ze mną nie tak.
-Nie możemy.-U mego boku momentalnie zjawił się Paul,nasz manager,ochroniarz i przyjaciel zarazem.-Mamy napięty plan,musicie być rano wypoczęci.
-Wiesz,że to i tak nie możliwe.-westchnął Niall.-Nigdy nie będziemy wystarczająco wypoczęci.
-Chodź,Harry.-Paul poklepał mnie po plecach.-Jutro kupisz sobie kawę.
Przecierając oczy,kiwnąłem głową i ruszyłem za resztą,starając się nie myśleć o tym,że Jasmin mnie wystawiła.


~ oczami Jazz ~
Kiedy za czwartym podejściem Valerie nie odbierała,zaczęłam tracić nadzieję.Wyglądało na to,że będę musiała przeczekać noc na lotnisku,a ta perspektywa mnie przerażała.Po zamówieniu cappucino usiadłam przy stoliku i spróbowałam jeszcze raz.
-Oby to było ważne,bo inaczej znajdę i zabiję gołymi rękami.-usłyszałam jej zaspany głos i od razu zapaliło mi się światełko nadziei.
-Ciociu,to ja,Jasmin.
-Jasmin? Jaka Jasmin? Słuchaj,Jasmin,jest druga w nocy,więc...
-Jasmin Sanderson,córka twojego brata.-przerwałam jej.
-Ach,Jasmin!-zawołała milszym głosem,ale momentalnie spoważniała.-To miłe,że dzwonisz do mnie na pogawędki,ale chyba zapomniałaś o strefach czasowych,słonko.
-Mogłabyś mi pomóc? Jestem na lotnisku LAX i nie mam gdzie się podziać.-wypaliłam,jakby w obawie,że coś może nas rozłączyć.Valerie była teraz moją jedyną nadzieją.
-O cholera!-usłyszałam jak spada z łóżka.-Nie ruszaj się,zaraz tam będę!
Uradowana zacisnęłam pięści i pisnęłam cichutko.Wypiłam cappucino i zaczęłam przedzierać się w stronę wyjścia,bo wiedziałam,że odnalezienie się w tym miejscu zajmie mi trochę czasu.Po kilkunastu minutach błądzenia ochroniarz skierował mnie do wyjścia,gdzie właśnie pędem wleciała moja ciotka.
Zaczęła wzrokiem błądzić po ludziach,więc pomachałam jej,a ona dostrzegając mnie,podbiegła do mnie zaspana i zasapana.Wyglądało to przekomicznie,jej krótkie,blond włosy sterczały na wszystkie możliwe strony,na piżamę narzuciła jakiś sweter,a na nogi wsunęła fioletowe japonki.
-Nic Ci nie jest?-przytuliła mnie do siebie i w tym momencie poczułam,że mnie dusi.-Na lotniskach trzeba uważać,kręci się pełno złodziei...-rozglądnęła się w około z miną w stylu: ''mam czarny pas w karate,zbliż się choćby o krok''.
-Wszystko okej,ale...błagam...puść...mnie...-wydukałam,a on zmrużyła brwi.
-Co? Och,tak tak,jasne...-rozluźniła uścisk i przeczesała palcami włosy.-A teraz mów mi szybko,co ty tu robisz?! Dlaczego przylatujesz tak bez żadnego uprzedzenia? Nie odzywałaś się chyba z pół roku! Ja rozumiem,że twoi rodzice mają problemy,ale to nie zmienia faktu,że przestaję być twoją ulubioną ciot...
-To długa historia,pozwól że opowiem Ci to po drodze.-przetarłam zmęczone oczy.
-Niech będzie..-zmierzyła mnie wzrokiem.Do jej min i sposobu bycia trzeba było się przyzwyczaić.Ludzie,którzy jej nie znali,mogliby sobie pomyśleć o niej różne rzeczy,bo bywała niezłą wariatką,mistrzynią sarkazmu i postrzegała świat na swój własny sposób.-Gdzie twój bagaż?
-Nie mam bagażu.-na moje słowa wybałuszyła oczy i bez zbędnych słów odwróciła się na pięcie,machając na mnie ręką,abym podążała za nią.

Valerie Sanderson

-A więc,jaki mamy plan?-spytała Valerie następnego dnia,albo raczej tego samego,kiedy po śniadaniu i zimnym prysznicu ochłonęłam z nadmiaru emocji.Jeszcze wczoraj byłam w Londynie,dzisiaj wylądowałam w Los Angeles,superr.
-Na twitterze pisze,że właśnie są w hotelu.-podałam jej telefon.-Wiesz jak tam dojechać?
-Jak nie,jak tak?-zacmokała.-No no no,niezła ta twoja historia.One Direction...-zamyśliła się.-Grubo jedziesz.Gdybym była o dziesięć lat młodsza,brałabym się za tego lokowatego.-wyznała i podparła brodę na dłoni.Widząc moją minę szybko się wyprostowała.-Lokowaty to ten twój Harry?-spytała,a ja kiwnęłam głową.-Okej.Zapomnijmy o tym.-odchrząknęła i podniosła się.-Do wozu,mała!
*
-O.Mój.Boże.-tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć,kiedy zobaczyłam kilkunastometrowy tłum dziewczyn pod hotelem.Valerie zaparkowała na chodniku nie przejmując się tym,że mogła dostać za to mandat i wyszłyśmy z samochodu.
-Są najpopularniejszym boysbandem na świecie,dziewczyny ich kochają,czego ty się spodziewałaś,geniuszu?-skrzyżowała ręce na piersi,opierając się o maskę samochodu.-Dołączmy do nich.ONE DI-RECTION! ONE DI-RECTION!-zaczęła wołać,dostosowując się do tłumu.-ONE DI..
Wzniosłam oczy ku niebu.
-Spróbuję przedostać się do środka.
-Powodzenia.-parsknęła.-ONE DI-RECTION! ONE...
Przeciśnięcie się na sam początek kolejki,nie unikając przy tym masy przekleństw skierowanych ku mojej osobie rzecz jasna,zajęło mi jakieś dziesięć minut.Spróbowałam wejść do hotelu,ale ochroniarz szybko mnie powstrzymał.
-Chcę tam wejść!-oburzyłam się,ale on pokiwał głową.
-Tak jak one wszystkie.-wskazał na nie ręką.
-Ale ja nie jestem fanką!-zaperzyłam się.-Jestem mieszkanką tego hotelu!
-W takim razie proszę poczekać jeszcze kilka minut.-uśmiechnął się do mnie sztucznie i zepchnął mnie z przejścia.-Za chwilę będzie można spokojnie wejść do środka.
Patrząc na niego spode łba,przepchnęłam się z powrotem do swojej ciotki,która przez ten czas nie zmieniła swojej pozycji.Dzięki Bogu przynajmniej już nie wtórowała tym fankom.
-I jak?
Wzruszyłam ramionami i stanęłam obok niej,wyciągając telefon.Zaczęłam dokładnie przeglądać twittera aż wreszcie znalazłam potrzebną informację.
-Jadą teraz na arenę.-momentalnie wstałam po przeczytaniu tego.-Tak tutaj pisze,warto spróbować.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-zeskoczyła z maski auta i zapakowałyśmy się do wozu.



-To chyba tu...-zastanowiłam się.
-To na pewno tu.I masz szczęście,jeszcze nie ma tak dużo fanek.-zauważyła.Faktycznie,pod areną spacerowało i oczekiwało niewiele dziewczyn,które zachowywały się na pewno spokojniej od tamtych,chwała Bogu.
-Idę.-wysiadłam z samochodu i skierowałam się do wejścia.Niestety,zdarzyła się powtórka z rozrywki i znowu zostałam zatrzymana.
-Przykro mi,jeszcze nie można wchodzić.-powiedział ochroniarz,a ja zrobiłam posępną minę.
-Ja...wiem,że to nie zabrzmi zbyt przekonująco,ale jestem koleżanką Harry'ego i..i muuszę się z nim spotkać,błagam Pana!-złożyłam ręce w błagalnym geście.
-Niestety.-odpowiedział stanowczo i wtedy rozległ się jakiś głos za jego plecami.Był to znajomy głos,który słychać było coraz wyraźniej.
-Och..to Zayn,proszę go zapytać,on potwierdzi,że się znamy!
Facet spojrzał na mnie z politowaniem i chyba dla świętego spokoju przywołał Zayna.
-Ta panienka sądzi,że jest znajomą Harry'ego.-przedstawił mnie znudzonym tonem,a Malik wyjrzał na zewnątrz i unikając ze mną kontaktu wzrokowego,rozejrzał się dookoła.Kilka fanek już go zauważyło i zapiszczało z wrażenia.-Więc?
-Nie znam jej.-ku mojemu zaskoczeniu wypowiedział właśnie te słowa.Nie znam jej.-Pierwszy raz ją widzę.Muszę już iść.-machnął ręką i oddalił się,a ja właśnie poczułam jakby ktoś przywalił mi czymś ciężkim w głowę.
-No widzisz...przykro mi.-parsknął,chociaż wiedziałam,że wcale nie było mu przykro.
Spoglądałam jeszcze przez chwilę na drzwi za którymi zniknął przyjaciel Harry'ego,aż w końcu czując,że nic tu po mnie,powoli zaczęłam się wycofywać.
Mówiąc to nawet nie spojrzał mi w oczy..Dlaczego tak perfidnie skłamał?


Hej misiaki,oto przed wami kolejny rozdział.Myślę,że takiego czegoś nikt z was się nie spodziewał i to jest fajne :D Na tym mi zależy,aby zaskakiwać,mam nadzieję że mi się to udało i jeszcze uda!
Teraz zbliża mi się ciężki tydzień w szkole,trzymajcie kciuki żebym dała radę,bo jak nie dam rady to nie będzie nowego rozdziału :o 
Bardzo proszę abyście zaznaczali u góry po prawej,w ankiecie,kto przeczytał rozdział! x

Polecam:


13 komentarzy:

  1. Zdajesz sobie sprawę, że jak cię spotkam to cię zabije! We wtorek pewnie.
    Zabije! Jak mogłaś skończyć w takim momencie!? Jak Zayn śmiał powiedzieć, że jej nie zna.
    Jak....!!! Dodawaj jutro następny!!! Czemu Jasmin nie zadzwoniła do Hazzy?
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  2. No takie małe duże zaskoczenie! ;) Ale bardzo mi się podoba, bo nie wiadomo co z tego wyniknie.. Jasne, że trzymam kciuki, ale jeśli Ty sobie nie poradzisz no to kto? M.

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak trochę się pozmieniało :) pokręciło i wgl :*
    OMG!!! czekam na neext!
    Buziaczki ^^ <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahaha świetne, tego sie nie spodziewałam xdxd
    (btw zapraszam do siebie xx http://fanfiction-mtt.blogspot.com/) /@Horanek_xo

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, kochana, ten rozdział jest świetny. Totalnie mnie zaskoczyłaś, haha :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego w tym momencie ;(
    Czekam na następny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham! Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaje rozdział ja chce juz następny. Po prostu uwielbiam jak piszesz. Sama pisze opowiadanie ale moje przy twoim jest jak napisane przez kogos z 1 klasy podstawówki. Chce nastepny rozdział. Tak sie pomieszało szkoda gadac

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny i bardzo wciągający rozdział. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybko i będzie jeszcze dłuższy, bo po prostu nie można przestać czytać. Naprawdę ogromny talent. Czekam na następny rozdział. No i życzę powodzenia. <3

    http://undead-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam cię do Liebster Blog Awards! Więcej informacji u mnie: http://onedirectionpolandimaginy.blogspot.com/2013/10/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodaj niedługo kolejną część! Codziennie wchodzę na tego bloga i sprawdzam! Kocham mocno! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zacznijmy może od tego, że dzisiaj czwartek, wiadomo jutro wolne, więc korzystając z nudnego wieczoru postanowiłam, że poszukam ciekawego opowiadania o One Direction, innego niż pozostałe. Czegoś jakby "świeżego", pewnie rozumiesz, ambitniejsze pomysły, a nie powielane przez wszystkich wyjścia w te same miejsca i robienie tych samych rzeczy. U Ciebie jest po prostu idealnie, masa rzeczy, których sie kompletnie nie spodziewałam w wielu momentach przekonała mnie do tego, żeby przeczytać te 20 rozdziałów bez problemu w jeden wieczór, który dzięki Tobie stał się o wiele lepszy. Boże, piszesz cudownie, pomysły są nieziemskie, a co do tego rozdziału to najlepszy ze wszystkich ! Kompletnie nie spodziewałam się, że wyleci tym samolotem do LA :O Myślałam, że pójdzie łatwo, pojedzie na lotnisko, pogadają sobie, pocałują czy coś, ale NIE. Ale to dobrze, rzygam już tymi monotonnymi opowiadaniami pisanymi bez większego zastanowienia. KOŃCÓWKA bardzo, bardzo ale to BARDZO intrygująca, zastanawiam się dlaczego Zayn zachował się w taki sposób ? Proszę Cię, dodaj szybko nowy rozdział, a raczej błagam Cię o to. Mam nadzieję, że mój komentarz nieco zmotywuję Cię do działania i nowy rozdział pojawi się (byłabym mega szczęśliwa gdyby to było dzisiaj już !) już wkrótce <3 Boże, Kocham Cię za to opowiadanie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne opowiadanie naprawdę, perfekcyjne... ! <3
    Czekam z niecierpliwością i to ogromną
    Proszę dodaj już rozdział... błagam:(
    Nie mogę się doczekać, Harry w tym opowiadaniu jest taki słooodki, boże !
    KOCHAM CIĘ

    OdpowiedzUsuń