wtorek, 10 września 2013

Rozdział 16 - „Receive this ring as a token of wedded love and faith.”



W domu od samego rana panowała zwariowana atmosfera. Jak tylko się obudziłam i wyściubiłam nos z mojego niegdyś pokoju, który i tak nadal pozostał bez zmian, zauważyłam mnóstwo nieznanych mi osób. Raz po raz kilka kobiet goniło po schodach tam i z powrotem, szef kuchni (tak stwierdziłam po tej jego czapeczce) wrzeszczał coś po włosku wymachując niebezpiecznie drewnianą łyżką a jakiś facet, który już z wyglądu przypominał mi geja, podbiegł do mnie uradowany.
- Siostra panny młodej, nieprawdaż? – zagaił mnie wesoło próbując otworzyć szerzej drzwi, jednak ja trzymałam się ich kurczowo, bo nie chciałam żeby zobaczył mnie w mojej obciachowej piżamie.
-Eee no.- wydukałam i w końcu musiałam puścić klamkę, bo gościu choć nie pozorny (bo chuderlak) był silniejszy.
-To prędko prędko, nie mamy czasu! – złapał mnie za rękę i okręcając w około zaprowadził mnie do salonu gdzie stało chyba z dziesięć wieszaków z kieckami, dwa lustra i mnóstwo kosmetyków. Na kanapie ze skrzywioną miną siedziała Fizzy, a na jej głowie przyczepionych było pełno wałków. Tuż za jej plecami krzątała się wysoka blondynka, dobierająca  kolor lakieru do sukienki, która leżała na fotelu. Gejuszek usadowił mnie na krześle naprzeciwko mojej siostry i zwrócił się do owej blondynki, której na imię było Anna, żeby się mną zajęła, a on sam pobiegł na górę po schodach.
-Możesz mi wyjaśnić co się tutaj dzieje? – syknęłam do siostry półgębkiem i spojrzałam na zegar. Była dopiero 7 rano!
-To ma być perfekcyjne wesele,nie?- parsknęła i spróbowała wyciągnąć jeden wałek z głowy, ale Anna natychmiast to zauważyła i klepnęła ją gazetą w plecy. 
-Zaraz się tobą zajmę, słońce, tylko pójdę bo więcej wacików. – Anna zwróciła się do mnie po czym zniknęła za drzwiami. To była idealna pora aby zapolować na jedzenie.
-Idę po żarcie, umieram z głodu. – poklepałam się po brzuchu i upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu po czym dałam nurka do kuchni obiecując Felicite, że skubnę coś też dla niej. W kuchni niestety panowała nie lepsza atmosfera. Włoch z czapką kucharską na głowie dekorował tort równocześnie wydzierając się na swoich pomocników, dwóch chłopaków nie wiele starszych ode mnie uwijało się przy kuchence, a jakaś starsza pani lepiła ciasto na stole. Zwinnie podleciałam do lodówki i zabrałam pierwsze lepsze jogurty z brzegu, a z szafki wyciągnęłam musli. Miałam właśnie sobie odejść gdy szef kuchni wrzasnął:
- Gdzie jest moja łyżka?!
Rozejrzałam się dookoła i złapałam za drewniane narzędzie po czym podałam mu je.
- Tu jest, bardzo proszę.- powiedziałam z wielką uprzejmością a on mruknął krótkie Grazie. Zadowolona z dobrze przeprowadzonej misji,podałam Fizzy jogurt i zabrałyśmy się za śniadanie.Po chwili wróciła do nas Anna,która zajęła się moimi włosami.
Przechodząca obok salonu Daphne,siostra Arthura,przystanęła obok drzwi i zerknęła na nasze jedzenie,a potem na swój brzuch,który nawiasem mówiąc do najmniejszych nie należał.Wybacz mi Daphne za szczerość.
-Jak to zwędziłyście? Próbowałam wejść do kuchni,ale wyrzucili mnie stamtąd szybciej niż weszłam.-oznajmiła smutnym głosem.Poklepałam miejsce obok siebie,a kiedy usiadła,podałam jej jogurt.
-Możesz wziąć mój.-podałam jej i uśmiechnęłam się widząc szczęście wymalowane na jej pulchniutkiej twarzy.

TAK WYGLĄDA JASMIN NA WESELUU! :D

Gejuszek Alex zapiął zamek mojej sukienki,a ja gładząc jej materiał,stanęłam przed lustrem.Długa,oliwkowa suknia idealnie pasowała do mojej sylwetki i czułam się w niej po prostu...świetnie.Zero kompleksów,zero niedoskonałości,po prostu świetnie.
-Piękno tkwi w prostocie.-Alex szepnął mi do ucha i zaklaskał.Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową.Sukienki Fizzy i Daphne były identyczne,w końcu byłyśmy druhnami.Anna podała mi maleńkie,srebrne kolczyki a ja założyłam je,zarzuciłam włosy na lewe ramię i razem z Alexem i Emmą udaliśmy się na górę,aby tam wcisnąć w suknię pannę młodą.


-Nie,nie dam rady.-Mia jęknęła i łapiąc się za skronie usiadła na łóżku.Zauważyłam jak mama z nerwów zaczyna zagryzać dolną wargę,a Anna,która co tydzień znosiła zestresowane panny młode i nie robiło to na niej większego wrażenia,podeszła do Mii i zaczęła psikać jej włosy lakierem.
-To nie bierz tego ślubu.Jesteś jeszcze młoda.-Caspar,który opierał się o ścianę z rękami w kieszeni,wzruszył ramionami.Moja mama i ja równocześnie zgromiłyśmy go wzrokiem.Nie mogłam uwierzyć,że to powiedział,tak samo jak w to,że jeszcze się nie przebrał w garnitur,tylko paradował w dresie.
-Dasz radę,wyglądasz pięknie i tak też masz się czuć! To twój dzień!-zawołałam ignorując go i oparłam ręce na biodrach.
-Wiem,że to ja powinnam to w tej chwili powiedzieć,ale denerwuję się tak samo jak ty,kochanie.-westchnęła mama i przysiadła obok niej.
-Och,mamo!-załkała i położyła jej głowę na ramieniu.-Kiedy wychodziłaś za tatę też czułaś się tak...tak dziwnie od środka? Że z jednej strony chcesz to zrobić,ale z drugiej coś Cię odpycha?
Spojrzałam na reakcję mamy co do wspomnienia dnia z jej ślubu.Nadal ciężko mi było uwierzyć,że ona i tata są w separacji,miałam wrażenie jakby..jakby nigdy się nie rozstali.
Założyła kosmyk włosów za ucho,spuściła wzrok i wpatrzyła się w swoje dłonie.
-To naturalne.-odpowiedziała uśmiechając się lekko.-Ale kiedy już staniesz na przeciwko niego,podasz mu swoją dłoń,a on obejmie Cię wzrokiem jakim nikt inny nie potrafi Cię obdarować...wtedy nie będzie się dla Ciebie liczyło nic więcej,tylko on.Wszystko inne w tej chwili będzie nie ważne.

Przez chwilę miałam wrażenie jakby wypowiadała te słowa z własnego doświadczenia,z własnych wspomnień.Nadal go kochała i to było widać.

Nagle otworzyły się drzwi i do sypialni,cały w skowronkach wleciał Alex.
-15 minut do końca! Jak tam samopoczucie?-podbiegł do Mii,a ja zachichotałam i wycofałam się na korytarz,słysząc jeszcze jak woła:-Jesteś piękna,uśmiechnij się!
Schodząc po schodach mijałam mnóstwo gości: moją rodzinę i rodzinę Arthura,przyjaciół,znajomych dziadka i babci,kilkoro ludzi z telewizji pracujących z moją mamą,a nawet ludzi,których widziałam pierwszy raz na oczy.Do wszystkich uśmiechałam się szeroko,ale mimo to od środka trochę się denerwowałam.Wyszłam przed dom i zerkając nerwowo na zegarek,skierowałam się do ogrodu,gdzie ludzie zaczęli powoli się gromadzić.15 minut do końca,a Harry'ego jeszcze nie ma.Czyżby zapomniał? A może wypadło mu coś ważniejszego?
-Co masz taką zmartwioną minę,przecież to nie ty wychodzisz za mąż.-przywitała mnie moja druga babcia,matka mojego taty.Przyjechała wczoraj wieczorem prosto z Wysp Kanaryjskich gdzie spędzała wakacje wraz ze swoimi szalonymi przyjaciółkami.Tak tak,dobrze czytacie.Babcia mimo swojego wieku ma świetną kondycję i jak sama twierdzi ''nie zamierza marnować najlepszych lat swojego życia na płaszczeniu pomarszczonego tyłka przed telewizorem''.Najlepsze lata jej życia można interpretować też jako lata po rozwodzie z moim dziadkiem.Od tego czasu babcia stała się nieprzyjemnie nastawiona do miłości,małżeństw i tego typu rzeczy,chociaż w głębi duszy sama dobrze wiedziała,że nadal dziadka kocha mimo iż stara się to dobrze ukrywać.Pociągnęła swojego papierosa i wypuściła dym w moim kierunku.Kaszlnęłam i pomachałam ręką przed twarzą,odganiając ten smród.
-Babciu,kiedy w końcu rzucisz to palenie,co?
-Nigdy.-odpowiedziała szybko.-Ślicznie wyglądasz,ale ta zmarszczka na czole strasznie Cię szpeci.Co się stało?
-Nic się nie stało.Po prostu...-rozglądnęłam się.-Czekam na kogoś.
-Aha.-mruknęła i znowu zaciągnęła się fajką.-Mogłam się domyślić,że o to chodzi.Nie warto,moja droga,czekanie do niczego dobrego Cię nie doprowadzi.
-Co masz na myśli?-zdziwiłam się.
-Czekałam czterdzieści lat na to aż twój dziadek zmądrzeje i nigdy to nie nastąpiło,nawet po rozwodzie,więc wiem co mówię.
-Yhm,zaczyna się.-odezwał się męski głos za nami.Nie musiałam się odwracać żeby zobaczyć kto wtrącił się do naszej rozmowy,tylko od razu zawiesiłam ręce na szyi dziadka,a on ucałował mnie w oba policzki.-Na mą duszę,jak ty wyrosłaś!
-Za to ty wręcz przeciwnie.-mruknęła babcia,a ja wywróciłam oczami.
-Ciebie też miło widzieć,Madeleine.-odpowiedział z uśmiechem.-Widzę,że wypoczęłaś na tych Kanarach,powrót do Paryża także Ci służy.
-Wreszcie mogę żyć pełnią życia.-odparła,a ja spojrzałam na reakcję dziadka,który jedynie uśmiechnął się lekko i widząc mój wzrok puścił do mnie oczko.
-Lepiej pójdę sprawdzić czy...czy nie brakło krzeseł.-wymyśliłam na poczekaniu i oddaliłam się od nich na bezpieczną odległość.



Przygryzłam wargę i wciąż zerkałam to na zegarek,to na gości przewijających się po ogrodzie z podekscytowaniem oczekujących rozpoczęcia uroczystości.Zauważyłam jak tata biegnie w kierunku domu,ale zawraca i zatrzymuje się przy mnie.
-Już czas.Harry'ego nadal nie ma?-spytał,a ja pokiwałam przecząco głową.-Na pewno niedługo się zjawi.-poklepał mnie po ramieniu i popędził po Mię.Westchnęłam i podeszłam do Fizzy i Daphne.Obydwie prezentowały się równie pięknie.
-Twój bukiecik.-Daphne z uśmiechem podała mi bukiet białych różyczek.Podziękowałam i przykucnęłam przy moim małym braciszku.
-Ale z Ciebie przystojniak,Finn!-poprawiłam pod szyją jego małą muszkę,ale on był zajęty zabawą koszyczkiem z kwiatuszkami,który zwędził od jakiejś dziewczynki z rodziny Arthura.Ona zaś,wraz z siostrzyczką Caspara,miała sypać stokrotki tuż przed Mią.Widziałam to w swoim życiu jak i na filmach już wiele razy,ale dopiero niedawno dowiedziałam się,że kwitnące ścieżki i symboliczny spacer oznaczały nadzieję dla panny młodej na drogę życia pełną szczęścia i miłości.Ostatnio zaczęłam się bardzo interesować ślubnymi sprawami i to czego się dowiadywałam strasznie mnie ciekawiło.
Ciekawostką są również suknie druhen.Niektóre druhny noszą sukienki podobne do panny młodej.W czasach starożytnych był to rodzaj przynęty,aby zmylić złe duchy,a tym samym chronić pannę młodą.Im dłużej się nad tym zastanawiałam,tym bardziej ekscytowało mnie to,że byłam druhną mojej siostry.
Melanie i Jade pomachały mi ze środkowych ławek,a ja odwdzięczyłam się im tym samym,a potem wyprostowałam się,bo nadchodziła Mia u boku mojego taty.Kiedy nas mijali uniosłam dwa kciuki do góry,a oni obydwoje zachichotali i dostrzegłam wtedy ich uderzające podobieństwo.

Na dźwięk marszu Mendelsona,wszyscy goście wstali,a ja,Felicite i Daphne ruszyłyśmy w kierunku ołtarza powolnym krokiem,gdzie na Mię czekał Arthur w towarzystwie pastora.Idąc zauważyłam jak Melanie walczy z opakowaniem chusteczek,a Jade powstrzymuje wybuch śmiechu.Moja mama i babcia (ta z Londynu) cicho pochlipywały,a obydwaj dziadkowie stali obok siebie z dumą wpatrując się w swoją wnuczkę.Rodzice Arthura nie odrywali oczu od swojego syna,a babcia Madeleine dorwała w swoje ręce Finna i za nic w świecie nie chciała go puścić,mimo iż on chciał się jej wyrwać.
Wreszcie nadeszła ta chwila na którą tak długo oczekiwano: tata oddał Mię Arthurowi.Nie widzieli się praktycznie dwa dni,a teraz w końcu spotkali się na ślubnym kobiercu i wpatrywali się w siebie z wielką miłością.Razem z Fizzy i Daphne stanęłyśmy po lewej stronie altany i wsłuchaliśmy się w słowa pastora.
-Zebraliśmy się tu wszyscy...-zaczął.-..by połączyć tych dwoje świętym węzłem małżeń...-Nagle przerwał bo rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu i rozbrzmiała głośna,rockowa piosenka.Wszyscy odwrócili się do tyłu,a ja zrobiłam krok w przód i wychyliłam się aby dostrzec kto przerwał ceremonię.
-Zaraz,czy to nie...-zaczęła Fizzy.
-Harry.-dokończyłam szeptem i stłumiłam śmiech.Chłopak szybko wyłączył komórkę i usiadł na jedynym wolnym krześle w trzecim rzędzie.
-Przepraszam.Bardzo przepraszam.-powtarzał do momentu kiedy pastor odchrząknął i kontynuował.Utkwiłam swój wzrok w Harrym,zakrywając usta dłonią,aby nie wybuchnąć śmiechem,a on przyłożył palec do ust,uciszając mnie.Westchnęłam głęboko i skupiłam się na dalszym ciągu ceremonii,choć oko co chwilę uciekało mi w jego kierunku.
-Jasmin.-usłyszałam gdzieś daleko cichy szept siostry.-Jazz,przestań!-dźgnęła mnie łokciem,wybudzając mnie przy tym z transu.O mało co nie wypuściłam bukietu z rąk.
-Co?
-Przestań się na niego gapić!-syknęła.-Nie gapię się na niego.-odpowiedziałam spokojnie,chociaż dobrze wiedziałam,że mnie na tym przyłapała.


Powróciłam wzrokiem do pary młodej,gdzie przyjaciel Arthura właśnie podawał im obrączki.
-Teraz chwyćcie się za ręce.-poprosił pastor.-I powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej.Najpierw pani: Ja,Mia Sanderson...
-Ja,Mia Sanderson.-powtórzyła.
-Biorę sobie Ciebie,Arthurze Newton za męża... 
-Biorę sobie Ciebie,Arthurze Newton za męża...-powtarzała każde słowo z coraz większą odwagą i radością.-I ślubuję Ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz to,że Cię nie opuszczę aż to śmierci.Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności,w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.


-Ja,Arthur Newton...
Spoglądnęłam na gości.Co druga osoba ocierała łzy wzruszenia,a dziadek Arthura swoim smarkaniem zagłuszył jedne z najważniejszych słów jego wnuka.Mimo,że stałam dobre kilka metrów od Harry'ego i tak usłyszałam jego śmiech i zauważyłam jak zakrywa usta ręką.Z niedowierzaniem pokiwałam głową,a on puścił mi oczko.Po kilkunastu minutach ceremonia dobiegła końca i Arthur mógł wreszcie ucałować swoją żonę.Wszyscy wstali i zaczęli klaskać na ich cześć,ale działo się dokładnie tak jak mówiła mama: 'Kiedy już staniesz na przeciwko niego,podasz mu swoją dłoń,a on obejmie Cię wzrokiem jakim nikt inny nie potrafi Cię obdarować...wtedy nie będzie się dla Ciebie liczyło nic więcej,tylko on.Wszystko inne w tej chwili będzie nie ważne.'

TAK WYGLĄDAJĄ ARTHUR I MIA ^^


Wierzcie mi lub nie,ale początek tego rozdziału miałam już napisany zaraz po prologu.Serio! :D Nie wiedziałam wtedy jeszcze jak to wszystko ze sobą połączę,ale wiedziałam,że jakaś siostra Jasmin będzie musiała mieć ślub,bo ja już mam taki rozdział i kropka xD
Pewnie niektórzy z was zauważą,że Arthura i Mię podkradłam z filmu ''Kochanie poznaj moich kumpli'' który osobiście uwielbiam i jest jednym z moich ulubionych.
Mam nadzieję,że się wam podoba bo to jeden z rozdziałów nad którym pracowałam najciężej.Wiem,że nie jest idealny,ale ma dla mnie duże znaczenie bo przypomniało mi to ślub mojej siostry,chociaż jego przebieg był oczywiście inny,żaden Harry Styles nie przerwał ceremonii swoim rockowym dzwonkiem (niestety).Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na wasze opinie i cicho ufać,że choć trochę będziecie zadowoleni.
Trochę trzeba było na ten rozdział czekać,ale tak jak ostrzegałam,teraz w drugiej klasie nie mam lekko i opowiadania niestety muszę zepchnąć na drugi tor :)
Ufam,że u was wszystko w porządku i szkoła nie zniechęci was od czytania moich wypocin,kochani! Buziaki! xxx

7 komentarzy:

  1. Boski rozdział, Harold musi mieć mocne wejście.
    Z niecierpliwością oczekuję nowego rozdziału i liczę na to że dodasz go szybko. Bo chcę wiedzieć jak się będą bawić Jasmin i Harold.
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Gejuszek Alex' XD
    czekam na relację z wesela! Może wparuje na nie Niall, tak w duchu licze, ze nie wszystko będzie idealnie :D
    spotkamy się jeszcze na twitterze moja droga! x

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham! @horanek_xo

    OdpowiedzUsuń
  4. Gejuszek? Rozbroiłaś mnie tym! xd Szczerze to uważam, że przeszłaś samą siebie tworząc ten rozdział, naprawdę "wyśmienity". Uwielbiam twoje wypociny, któe wydaje mi się, już są czymś więcej :) Pozdrawiam M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pracowałaś najciężej i wyszło PERFEKCYJNIE!!! Boże uwielbiam tooo! CO ja bym zrobiła w cholerę bez Twoich blogów?! ♥♥♥
    Kochaam! ♥
    Gayane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja kochana Inflamaro, co mam ci tu napisać? Przecież wiesz, że rozdział jest zajebisty, a ty jesteś fenomenalna ♥ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń