-Ja nie mogę! Czy ty masz w tyłku jakiś magnes,że wszyscy ładni faceci na Ciebie wpadają?-nadęta Melanie skrzyżowała ręce na piersi i wolnym krokiem ruszyła do przodu.
-Nie wiem,nie sprawdzałam.-pokazałam jej język.-Ale nawet jeśli,to z chęcią Ci go oddam,wiesz?
-Ach tak?
-Yhm.
-A od kiedy tyś taka dobra,co?-przyjrzała mi się badawczo.
-No wiesz...-chwyciłam ją pod rękę.-Ja z moją urodą i porażającą inteligencją i tak sobie kogoś znajdę...no a ty...-szepnęłam jej to ucha.-..z tobą może być gorzej.
-Och!-strzepnęła moją rękę.-Spadaj Sanderson,bo Ci nakopię!
Już po krótkiej chwili wybuchnęłyśmy śmiechem i znowu szłyśmy w zgodzie.Caspar wcisnął się pomiędzy nas.
-Oj dziewczyny,dziewczyny...-westchnął i zawiesił na nas ręce.-Wy to nie macie nawet pojęcia o prawdziwym macho.
-Przepraszam bardzo,czy ty masz na myśli siebie?-parsknęłam a on dumnie kiwnął głową i poczochrał swoje blond włosy.-No nie sądzę.Widzisz ty tu jakieś macho,Mel?
Blondynka rozglądnęła się wokoło i zmarszczyła nos.
-Niestety,żadnego w pobliżu.
-No a kto ma tysiące wyświetleń na youtube,hę? Przypatrzcie się dobrze,bo to TA twarz!-złapał się za policzki.
-Bitch please...Masz ich tyle tylko dlatego,że jesteś siostrzeńcem MOJEJ matki,a przy tym moim kuzynem!
-No no no,w moją ciotkę dziennikarkę może jeszcze uwierzę,ale w Ciebie? Phi.
/ Mia / - patrz zakładka Main Characters
Ciągnąc za sobą walizkę,przemierzałam ulicę napawając się londyńskim powietrzem,za którym tak bardzo tęskniłam.W końcu stanęłam przed białą rezydencją w której niegdyś się wychowywałam i dorastałam.Jak ja im to powiem? Nie było mnie 2 lata,widywaliśmy się jedynie przez kamerkę i to tylko dwa razy w tygodniu.Mój mały brat nigdy nie widział mnie na oczy,a młodsze siostry z dziewczyn zaczęły przeobrażać się w kobiety.Przymknęłam oczy i pozwoliłam aby moją twarz objął ciepły powiew wiosny.
-Jakoś to będzie.-pocieszyłam samą siebie i ruszyłam ku drzwiom.
/ Jasmin /
-Wiedziałyście,że na wczorajszym meczu doszła bójka między Montgomery'm i Stewart'em? Poza tym,mecz skończył się remisem,czujecie? REMISEM,a mieliśmy im w końcu dokopać!
-Eee...nie,nie wiedziałyśmy? Chciałabym zauważyć,gdybyś przypadkiem zapomniał,że nie interesujemy się sportem.-Melanie sączyła swój mleczny shake wyjątkowo głośniej niż zwykle.Tak głośno iż zaczęłam się zastanawiać,dlaczego Caspar jeszcze nie zabrał jej rurki,zawsze robił to już z samego początku.
-Ech,dziewczyny...-westchnął.-Czasem się zastanawiam czemu ja tak w ogóle się z wami zadaję?
-Bo żadna grupa chłopaków z naszej szkoły Cię nie chce?-Blondynka odpowiedziała mu i znowu zaczęła hałasować.Na szczęście szybko zabrał jej tą rurkę nie zważając na jej bunt.Nareszcie...
-Nie prawda.To ja ich nie chce,bo to kompletni kretyni.Na samą myśl,że miałabym być w kółku szachistów,maniaków gier,albo...
-...nie mów tego!-zawołała nagle.
-...kujonów...-Mel wstrzymała oddech.Pewien kujon z naszej szkoły,Caleb,miał na nią oko już od dwóch lat,a był wprost...odrażający.-...robi mi się słabo.
-I nie tylko tobie...-chwyciła w dłoń menu Starbucksa i powachlowała nim przed twarzą.-Myślałam,że chociaż przez weekend będę miała spokój.
-Zbieramy się?-wtrąciłam się nagle.-Muszę iść do domu,wzywają mnie,ale nikt nie chce powiedzieć o co chodzi.
-Jasne,przyda mi się świeże powietrze.-Melanie wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy,a Caspar pobiegł zapłacić.Zastanawiało mnie czego mogą chcieć ode mnie w sobotę.Nie mieszkałam już z nimi więc rozkaz zrobienia zakupów,czy posprzątania pokoju był wykluczony,byłam w tych sprawach zdana na własną rękę.Zebraliśmy się i po wyjściu ze Starbucksa,szybkim krokiem krokiem doszłam pod dom rodziców i dziadków,zostawiając Mel i Caspara w centrum.
Jak tylko weszłam do środka,moje oczy przykuła walizka pozostawiona w holu.Skierowałam się do salonu,skąd dobiegały głosy i myślałam,że...padnę.Na sofie,tuż obok dziadka siedziała ostatnia osoba,której mogłabym się w tej chwili spodziewać...Mia.Moja siostra.
-Jasmin!-podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.-Jak ty wyrosłaś,mała!
-Nie wierzę...-szepnęłam nadal stojąc na środku jak słup.Cała reszta wybuchnęła śmiechem.-Jak..?
-To uwierz.-uszczypnęła mnie w rękę i zaniosła się swoim perlistym chichotem.Przez te dwa lata cholernie mi jej brakowało.To ona potrafiła rozładować napięcie między mną a Felicite,to ona pożyczała mi swoje ulubione ciuchy i to ona jedyna postawiała się rodzicom kiedy nie wracałam do domu na czas.Tylko co było powodem tego,że przyjechała?
/ Caspar /
Boże,ile ja bym dał żeby móc zamieszkać samemu! Nawet odważyłbym się mieszkać pod jednym dachem z moją kuzynką i jej przyjaciółką,byleby rodzice nie mieli mnie w zasięgu swego wzroku.Raz już próbowałem im to wytłumaczyć,oczywiście delikatnie,bo z początku mogłoby to być dla nich..hm lekkim szokiem.Spakowałem swoje najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka,zabrałem gitarę i oznajmiłem przechodząc obok kuchni,że czas się usamodzielnić.Dodałem też,co z resztą było moim zdaniem słuszne,że na każdego przychodzi czas i rodzice powinni się do tego przyzwyczaić,że ich dziecko opuszcza rodzinne gniazdo.Skończyło się to tak,że mama pociągnęła mnie do piwnicy i za karę,że przyprawiłem ją o jeszcze większą migrenę,musiałem sprzątać wszystkie graty ojca.I gdzie tu sprawiedliwość? Z rodzicami nie można się dogadać i chyba nigdy nie będzie można.
-Nie głupio Ci,że dziewczyna pokonuje Cię w fife?-spytała Melanie siedząca obok na kanapie w ich salonie.Przywlokłem się za nią do domu,bo jak miałem wybierać między jej towarzystwem,a wysłuchiwaniem kazań matki,że powinienem się uczyć na poniedziałek,to oczywiście wolałem tą pierwszą opcję.Spojrzałem na nią kątem oka.
-Daję Ci fory,kobieto.-mruknąłem i kląłem w duchu.Muszę się bardziej postarać,bo to kompletny obciach.
-Zapewne.-zachichotała i po chwili ryknęła bo strzeliła mi kolejnego gola.-Kiedy przestaniesz dawać mi fory? Jestem już dużą dziewczynką,może sobie z tobą poradzę.-Dźgnęła mnie łokciem i puściła mi oczko.
-No wiesz...dzisiaj mam dzień dobroci dla zwierząt,powinnaś była się...
-Ej!-Jej łokieć mocniej utkwił w moim brzuchu.
-Mogę z wami zamieszkać?-wyrwało mi się,a ona uspokoiła się na chwilę i przyjrzała mi się badawczo.
-Zwariowałeś?
-Nie! No proooszę...nie chcę już mieszkać z rodzicami,chcę żyć tak jak wy.Zero problemów,zero zrzędzenia,sprzątania,rodzeństwa...
-Chyba tylko tak Ci się wydaje,że to zero problemów.-powiedziała i zatrzymała grę.-Niby tak,jest fajnie,ale im dłużej tu mieszkamy,z każdym dniem przekonujemy się,że u rodziców było jak na wakacjach.
-Żartujesz? To ty byś chyba nigdy nie chciała pojechać na takie wakacje,jakie ja mam w domu...
-Nie przesadzaj.Ty u siebie masz wyprane,wyprasowane ubrania,gotowe śniadanie,obiad i kolacje,o większość domu dba twoja mama,a my to wszystko musimy zrobić same.Nie mówiąc o dopilnowaniu spłaty rachunków.No i czasem po prostu nam się nudzi,tak samym.-wzruszyła ramionami.
-No dobra,może po części masz racje,ale przedstawiłaś mi tylko te złe strony.Weźcie mnie chociaż na okres próbny.-Zrobiłem maślane oczka i złożyłem ręce w geście błagalnym.-Proooszę!
-Nie chcemy tu żadnych facetów.-zaśmiała się i pokazała mi język.Ukląkłem przed nią i położyłem głowę na kolanach.-Odmówisz tym smutnym oczom?
-Wydoroślej to pogadamy.-Wstała i w efekcie dostałem od niej w czoło.To niesprawiedliwe! Ach,te kobiety.
/ Jasmin /
-Kochanie,a teraz opowiadaj co się takiego stało,że przyjechałaś?-Nareszcie! Nareszcie ktoś zadał to pytanie! Muszę pamiętać żeby ucałować potem babcię.Chciałam spytać o to samo,ale mama szepnęła mi do ucha,że to nie na miejscu.
-Bo się stęskniłam!-odpowiedziała z szerokim uśmiechem.Okej siostrzyczko,wiesz że bardzo Cię kocham ale nie okłamuj nas w żywe oczy.
-Tak tak,tą wersję też bierzemy pod uwagę.-powiedziałam na głos,a mama posłała mi zabójcze spojrzenie.Ja tylko wyszczerzyłam zęby i spojrzałam na Mię,której twarz przybrała kolor czerwieni.-A ta druga wersja?
Mia przygryzła dolną wargę,spuściła wzrok i zaczęła bawić się swoimi dłońmi.Nagle promień słońca wychodzącego zza chmur,odbił się od jakieś błyskotki na jej palcu.Na serdecznym palcu.To był...pierścionek.Maleńki,srebrny pierścionek z diamencikiem.Czy to znaczy...
-O MÓJ BOŻE.-szepnęłam zanim ona zdołała otworzyć usta.
-No więc...Ja..Wychodzę za mąż!-wydukała w końcu i momentalnie łzy popłynęły z jej oczu.Mama podbiegła do niej i wzięła ją w ramiona,tata i dziadek pogratulowali sobie nawzajem i zaczęli bić brawo,babcia popłakiwała cicho w chusteczkę,Finn (mój mały brat) nie wiedząc co się dzieje wykorzystał okazje i dorwał się do ciastek na stole,a ja i Fizzy patrzyłyśmy to na siebie,to na nich.Obydwie doznałyśmy nie małego szoku.
-Dziewczyny...-Kiedy Mia została wycałowana przez każdego po sto razy,podeszła do nas powoli.-Nie cieszycie się?
-Cieszymy,cieszymy.-powiedziała Fel,ale nie zabrzmiało to przekonująco.
-To znaczy...no wiesz...zaskoczyłaś nas.-wyjaśniłam i wstałam aby uściskać siostrę.-Gratulacje.
-Dzięki.Ja też sama byłam zszokowana kiedy Arthur poprosił mnie o rękę.-uśmiechnęła się po wymówieniu imienia jej wybranka.Była w nim zakochana po uszy.
-To dobrze,że jesteś szczęśliwa.Ale niech no ten Arthur tylko Cię skrzywdzi,to już my mu damy popalić!
-Racja.-zgodziłam się z nią i wszyscy zaśmialiśmy się.Do końca dnia w domu panował radosny nastrój,muzyka rozchodziła się po każdym pomieszczeniu.Mia opowiedziała nam o Arthurze oraz o tym co już zaplanowali.Chcą aby ślub odbył się w Londynie,a wesele chcieliby urządzić w naszym pięknym i wielkim ogrodzie o który dbają ogrodnicy wynajęci przez dziadków.Termin planują na czerwiec,a to wszystko przez to,że Arhur i jego rodzina pochodzą z Australii.Inaczej ślub odbyłby się jeszcze szybciej,co znaczyłoby że nie miałabym partnera,a patrząc pod perspektywą upływającego czasu,czerwiec nadejdzie tak prędko,że i tak pójdę sama.
chcesz być informowana?
tt: @always_potato (follow back?)
gg: 19114264
---> http://unusual-direction.blogspot.com/
Taaak, największy problem to z kim iść na wesele! Jestem ciekawa jak ten ślub wpłynie na akcję, nie mogę się doczekać! M.
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział, musisz tu dodawać wcześniej zebym nie zapominala co bylo wczesniej. :)
OdpowiedzUsuńMieszkanie bez rodzicow ma plusy, ale minusy tez.
Ciekawa jestem jak dziewczyny poznaja 1D
/Sab
Więc tak... Jestem osobą totalnie nielubiącą komentowania. Jednak w tym wypadku coś napiszę. Bardzo podoba mi się akcja w każdym z Twoich opowiadań. W tym także. Wszytko jest bardzo płynne i dopracowane. Można by rzec - perfekcyjne. A do perfekcji mam słabość...
OdpowiedzUsuńNadal nie pojmuję jak udaje Ci się pogodzić pisanie kilku opowiadań ze szkołą (zwaną też torturami) i życiem prywatnym.
Pozdrawiam i życzę weny. Ella/Dashuri/Gaba (w sumie to nie pamiętam, jak ci się przedstawiłam, ale mam nadzieję, że wiesz, o kogo chodzi)
Jestem spóźniona,ale i tak postanowiłam pozostawić po sobie komentarz.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Cały czas zastanawiam się za jaką cenę nabyłaś taki cudowny sposób pisania i dochodzę do wniosku,że to jednak praktyka czyni mistrza!A ty z pewnością nim jesteś,za pewne nie tylko według mnie.
To opowiadanie jest takie tajemnicze i poplątane,ale uwielbiam je!
Może wiesz,a może tego nie wiesz,ale Twoje historie są nie do podrobienia.Piszesz bardzo charakterystycznie i pierwszy raz spotkałam się z bloggerką,która w swoje historie wplątuje tyle rodzinnych wątków(i oczywiście to atut,żeby nie było).To cudowne,naprawdę.Każdy bohater z osobna jest fantastyczny,może nie idealny,bo takich ludzi nie ma,ale hmm..taki prawdziwy.Z łatwością można sobie wyobrazić,że jest się Jasmine,Melanie,Jade,czy nawet Casparem,jak kto woli i to naprawdę genialna rzecz.
Jass na pewno za niedługo znajdzie tego partnera na wesele.Jestem o tym święcie przekonana.
Do następnego kochana xxx <3
http://wszystkootobiekochanie.blogspot.com/
Mój Boże! Ponad miesiąc temu dodany rozdział, a ja dopiero komentuję. ;O
OdpowiedzUsuńNo nic. Lepiej później, niż wcale ! :) Rozdział świetny, jak zawsze! :*
Gayane.