sobota, 11 maja 2013

Rozdział 6 - Mia returns!


-Ja nie mogę! Czy ty masz w tyłku jakiś magnes,że wszyscy ładni faceci na Ciebie wpadają?-nadęta Melanie skrzyżowała ręce na piersi i wolnym krokiem ruszyła do przodu.
-Nie wiem,nie sprawdzałam.-pokazałam jej język.-Ale nawet jeśli,to z chęcią Ci go oddam,wiesz?
-Ach tak?
-Yhm.
-A od kiedy tyś taka dobra,co?-przyjrzała mi się badawczo.
-No wiesz...-chwyciłam ją pod rękę.-Ja z moją urodą i porażającą inteligencją i tak sobie kogoś znajdę...no a ty...-szepnęłam jej to ucha.-..z tobą może być gorzej.
-Och!-strzepnęła moją rękę.-Spadaj Sanderson,bo Ci nakopię!
Już po krótkiej chwili wybuchnęłyśmy śmiechem i znowu szłyśmy w zgodzie.Caspar wcisnął się pomiędzy nas.
-Oj dziewczyny,dziewczyny...-westchnął i zawiesił na nas ręce.-Wy to nie macie nawet pojęcia o prawdziwym macho.
-Przepraszam bardzo,czy ty masz na myśli siebie?-parsknęłam a on dumnie kiwnął głową i poczochrał swoje blond włosy.-No nie sądzę.Widzisz ty tu jakieś macho,Mel?
Blondynka rozglądnęła się wokoło i zmarszczyła nos.
-Niestety,żadnego w pobliżu.
-No a kto ma tysiące wyświetleń na youtube,hę? Przypatrzcie się dobrze,bo to TA twarz!-złapał się za policzki.
-Bitch please...Masz ich tyle tylko dlatego,że jesteś siostrzeńcem MOJEJ matki,a przy tym moim kuzynem!
-No no no,w moją ciotkę dziennikarkę może jeszcze uwierzę,ale w Ciebie? Phi.

/ Mia / - patrz zakładka Main Characters


Ciągnąc za sobą walizkę,przemierzałam ulicę napawając się londyńskim powietrzem,za którym tak bardzo tęskniłam.W końcu stanęłam przed białą rezydencją w której niegdyś się wychowywałam i dorastałam.Jak ja im to powiem? Nie było mnie 2 lata,widywaliśmy się jedynie przez kamerkę i to tylko dwa razy w tygodniu.Mój mały brat nigdy nie widział mnie na oczy,a młodsze siostry z dziewczyn zaczęły przeobrażać się w kobiety.Przymknęłam oczy i pozwoliłam aby moją twarz objął ciepły powiew wiosny.
-Jakoś to będzie.-pocieszyłam samą siebie i ruszyłam ku drzwiom.

/ Jasmin /

-Wiedziałyście,że na wczorajszym meczu doszła bójka między Montgomery'm i Stewart'em? Poza tym,mecz skończył się remisem,czujecie? REMISEM,a mieliśmy im w końcu dokopać!
-Eee...nie,nie wiedziałyśmy? Chciałabym zauważyć,gdybyś przypadkiem zapomniał,że nie interesujemy się sportem.-Melanie sączyła swój mleczny shake wyjątkowo głośniej niż zwykle.Tak głośno iż zaczęłam się zastanawiać,dlaczego Caspar jeszcze nie zabrał jej rurki,zawsze robił to już z samego początku.
-Ech,dziewczyny...-westchnął.-Czasem się zastanawiam czemu ja tak w ogóle się z wami zadaję?
-Bo żadna grupa chłopaków z naszej szkoły Cię nie chce?-Blondynka odpowiedziała mu i znowu zaczęła hałasować.Na szczęście szybko zabrał jej tą rurkę nie zważając na jej bunt.Nareszcie...
-Nie prawda.To ja ich nie chce,bo to kompletni kretyni.Na samą myśl,że miałabym być w kółku szachistów,maniaków gier,albo...
-...nie mów tego!-zawołała nagle.
-...kujonów...-Mel wstrzymała oddech.Pewien kujon z naszej szkoły,Caleb,miał na nią oko już od dwóch lat,a był wprost...odrażający.-...robi mi się słabo.
-I nie tylko tobie...-chwyciła w dłoń menu Starbucksa i powachlowała nim przed twarzą.-Myślałam,że chociaż przez weekend będę miała spokój.
-Zbieramy się?-wtrąciłam się nagle.-Muszę iść do domu,wzywają mnie,ale nikt nie chce powiedzieć o co chodzi.
-Jasne,przyda mi się świeże powietrze.-Melanie wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy,a Caspar pobiegł zapłacić.Zastanawiało mnie czego mogą chcieć ode mnie w sobotę.Nie mieszkałam już z nimi więc rozkaz zrobienia zakupów,czy posprzątania pokoju był wykluczony,byłam w tych sprawach zdana na własną rękę.Zebraliśmy się i po wyjściu ze Starbucksa,szybkim krokiem krokiem doszłam pod dom rodziców i dziadków,zostawiając Mel i Caspara w centrum.
Jak tylko weszłam do środka,moje oczy przykuła walizka pozostawiona w holu.Skierowałam się do salonu,skąd dobiegały głosy i myślałam,że...padnę.Na sofie,tuż obok dziadka siedziała ostatnia osoba,której mogłabym się w tej chwili spodziewać...Mia.Moja siostra.
-Jasmin!-podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.-Jak ty wyrosłaś,mała!
-Nie wierzę...-szepnęłam nadal stojąc na środku jak słup.Cała reszta wybuchnęła śmiechem.-Jak..?
-To uwierz.-uszczypnęła mnie w rękę i zaniosła się swoim perlistym chichotem.Przez te dwa lata cholernie mi jej brakowało.To ona potrafiła rozładować napięcie między mną a Felicite,to ona pożyczała mi swoje ulubione ciuchy i to ona jedyna postawiała się rodzicom kiedy nie wracałam do domu na czas.Tylko co było powodem tego,że przyjechała?


/ Caspar /
Boże,ile ja bym dał żeby móc zamieszkać samemu! Nawet odważyłbym się mieszkać pod jednym dachem z moją kuzynką i jej przyjaciółką,byleby rodzice nie mieli mnie w zasięgu swego wzroku.Raz już próbowałem im to wytłumaczyć,oczywiście delikatnie,bo z początku mogłoby to być dla nich..hm lekkim szokiem.Spakowałem swoje najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka,zabrałem gitarę i oznajmiłem przechodząc obok kuchni,że czas się usamodzielnić.Dodałem też,co z resztą było moim zdaniem słuszne,że na każdego przychodzi czas i rodzice powinni się do tego przyzwyczaić,że ich dziecko opuszcza rodzinne gniazdo.Skończyło się to tak,że mama pociągnęła mnie do piwnicy i za karę,że przyprawiłem ją o jeszcze większą migrenę,musiałem sprzątać wszystkie graty ojca.I gdzie tu sprawiedliwość? Z rodzicami nie można się dogadać i chyba nigdy nie będzie można.
-Nie głupio Ci,że dziewczyna pokonuje Cię w fife?-spytała Melanie siedząca obok na kanapie w ich salonie.Przywlokłem się za nią do domu,bo jak miałem wybierać między jej towarzystwem,a wysłuchiwaniem kazań matki,że powinienem się uczyć na poniedziałek,to oczywiście wolałem tą pierwszą opcję.Spojrzałem na nią kątem oka.
-Daję Ci fory,kobieto.-mruknąłem i kląłem w duchu.Muszę się bardziej postarać,bo to kompletny obciach.
-Zapewne.-zachichotała i po chwili ryknęła bo strzeliła mi kolejnego gola.-Kiedy przestaniesz dawać mi fory? Jestem już dużą dziewczynką,może sobie z tobą poradzę.-Dźgnęła mnie łokciem i puściła mi oczko.
-No wiesz...dzisiaj mam dzień dobroci dla zwierząt,powinnaś była się...
-Ej!-Jej łokieć mocniej utkwił w moim brzuchu.
-Mogę z wami zamieszkać?-wyrwało mi się,a ona uspokoiła się na chwilę i przyjrzała mi się badawczo.
-Zwariowałeś?
-Nie! No proooszę...nie chcę już mieszkać z rodzicami,chcę żyć tak jak wy.Zero problemów,zero zrzędzenia,sprzątania,rodzeństwa...
-Chyba tylko tak Ci się wydaje,że to zero problemów.-powiedziała i zatrzymała grę.-Niby tak,jest fajnie,ale im dłużej tu mieszkamy,z każdym dniem przekonujemy się,że u rodziców było jak na wakacjach.
-Żartujesz? To ty byś chyba nigdy nie chciała pojechać na takie wakacje,jakie ja mam w domu...
-Nie przesadzaj.Ty u siebie masz wyprane,wyprasowane ubrania,gotowe śniadanie,obiad i kolacje,o większość domu dba twoja mama,a my to wszystko musimy zrobić same.Nie mówiąc o dopilnowaniu spłaty rachunków.No i czasem po prostu nam się nudzi,tak samym.-wzruszyła ramionami.
-No dobra,może po części masz racje,ale przedstawiłaś mi tylko te złe strony.Weźcie mnie chociaż na okres próbny.-Zrobiłem maślane oczka i złożyłem ręce w geście błagalnym.-Proooszę!
-Nie chcemy tu żadnych facetów.-zaśmiała się i pokazała mi język.Ukląkłem przed nią i położyłem głowę na kolanach.-Odmówisz tym smutnym oczom?
-Wydoroślej to pogadamy.-Wstała i w efekcie dostałem od niej w czoło.To niesprawiedliwe! Ach,te kobiety.

/ Jasmin /
-Kochanie,a teraz opowiadaj co się takiego stało,że przyjechałaś?-Nareszcie! Nareszcie ktoś zadał to pytanie! Muszę pamiętać żeby ucałować potem babcię.Chciałam spytać o to samo,ale mama szepnęła mi do ucha,że to nie na miejscu.
-Bo się stęskniłam!-odpowiedziała z szerokim uśmiechem.Okej siostrzyczko,wiesz że bardzo Cię kocham ale nie okłamuj nas w żywe oczy.
-Tak tak,tą wersję też bierzemy pod uwagę.-powiedziałam na głos,a mama posłała mi zabójcze spojrzenie.Ja tylko wyszczerzyłam zęby i spojrzałam na Mię,której twarz przybrała kolor czerwieni.-A ta druga wersja?
Mia przygryzła dolną wargę,spuściła wzrok i zaczęła bawić się swoimi dłońmi.Nagle promień słońca wychodzącego zza chmur,odbił się od jakieś błyskotki na jej palcu.Na serdecznym palcu.To był...pierścionek.Maleńki,srebrny pierścionek z diamencikiem.Czy to znaczy...
-O MÓJ BOŻE.-szepnęłam zanim ona zdołała otworzyć usta.
-No więc...Ja..Wychodzę za mąż!-wydukała w końcu i momentalnie łzy popłynęły z jej oczu.Mama podbiegła do niej i wzięła ją w ramiona,tata i dziadek pogratulowali sobie nawzajem i zaczęli bić brawo,babcia popłakiwała cicho w chusteczkę,Finn (mój mały brat) nie wiedząc co się dzieje wykorzystał okazje i dorwał się do ciastek na stole,a ja i Fizzy patrzyłyśmy to na siebie,to na nich.Obydwie doznałyśmy nie małego szoku.
-Dziewczyny...-Kiedy Mia została wycałowana przez każdego po sto razy,podeszła do nas powoli.-Nie cieszycie się?
-Cieszymy,cieszymy.-powiedziała Fel,ale nie zabrzmiało to przekonująco.
-To znaczy...no wiesz...zaskoczyłaś nas.-wyjaśniłam i wstałam aby uściskać siostrę.-Gratulacje.
-Dzięki.Ja też sama byłam zszokowana kiedy Arthur poprosił mnie o rękę.-uśmiechnęła się po wymówieniu imienia jej wybranka.Była w nim zakochana po uszy.
-To dobrze,że jesteś szczęśliwa.Ale niech no ten Arthur tylko Cię skrzywdzi,to już my mu damy popalić!
-Racja.-zgodziłam się z nią i wszyscy zaśmialiśmy się.Do końca dnia w domu panował radosny nastrój,muzyka rozchodziła się po każdym pomieszczeniu.Mia opowiedziała nam o Arthurze oraz o tym co już zaplanowali.Chcą aby ślub odbył się w Londynie,a wesele chcieliby urządzić w naszym pięknym i wielkim ogrodzie o który dbają ogrodnicy wynajęci przez dziadków.Termin planują na czerwiec,a to wszystko przez to,że Arhur i jego rodzina pochodzą z Australii.Inaczej ślub odbyłby się jeszcze szybciej,co znaczyłoby że nie miałabym partnera,a patrząc pod perspektywą upływającego czasu,czerwiec nadejdzie tak prędko,że i tak pójdę sama.

chcesz być informowana?
tt: @always_potato (follow back?)
gg: 19114264
---> http://unusual-direction.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. Taaak, największy problem to z kim iść na wesele! Jestem ciekawa jak ten ślub wpłynie na akcję, nie mogę się doczekać! M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty rozdział, musisz tu dodawać wcześniej zebym nie zapominala co bylo wczesniej. :)
    Mieszkanie bez rodzicow ma plusy, ale minusy tez.
    Ciekawa jestem jak dziewczyny poznaja 1D
    /Sab

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak... Jestem osobą totalnie nielubiącą komentowania. Jednak w tym wypadku coś napiszę. Bardzo podoba mi się akcja w każdym z Twoich opowiadań. W tym także. Wszytko jest bardzo płynne i dopracowane. Można by rzec - perfekcyjne. A do perfekcji mam słabość...
    Nadal nie pojmuję jak udaje Ci się pogodzić pisanie kilku opowiadań ze szkołą (zwaną też torturami) i życiem prywatnym.
    Pozdrawiam i życzę weny. Ella/Dashuri/Gaba (w sumie to nie pamiętam, jak ci się przedstawiłam, ale mam nadzieję, że wiesz, o kogo chodzi)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem spóźniona,ale i tak postanowiłam pozostawić po sobie komentarz.
    Rozdział jest świetny! Cały czas zastanawiam się za jaką cenę nabyłaś taki cudowny sposób pisania i dochodzę do wniosku,że to jednak praktyka czyni mistrza!A ty z pewnością nim jesteś,za pewne nie tylko według mnie.
    To opowiadanie jest takie tajemnicze i poplątane,ale uwielbiam je!
    Może wiesz,a może tego nie wiesz,ale Twoje historie są nie do podrobienia.Piszesz bardzo charakterystycznie i pierwszy raz spotkałam się z bloggerką,która w swoje historie wplątuje tyle rodzinnych wątków(i oczywiście to atut,żeby nie było).To cudowne,naprawdę.Każdy bohater z osobna jest fantastyczny,może nie idealny,bo takich ludzi nie ma,ale hmm..taki prawdziwy.Z łatwością można sobie wyobrazić,że jest się Jasmine,Melanie,Jade,czy nawet Casparem,jak kto woli i to naprawdę genialna rzecz.
    Jass na pewno za niedługo znajdzie tego partnera na wesele.Jestem o tym święcie przekonana.
    Do następnego kochana xxx <3
    http://wszystkootobiekochanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Boże! Ponad miesiąc temu dodany rozdział, a ja dopiero komentuję. ;O
    No nic. Lepiej później, niż wcale ! :) Rozdział świetny, jak zawsze! :*
    Gayane.

    OdpowiedzUsuń