-Czyli to już.-powierdziałam sama do siebie.-Teraz muszę tylko szybko przemknąć i...-Urwałam.Drzwi windy otwarły się,a za nimi ujrzałam tego szatyna,któremu jeszcze przed chwilą uciekłam.Stał oparty o framugę,jego szczęki były zaciśnięte i wpatrywał się we mnie gniewnym wzrokiem.
-Wyłaź.-kiwnął głową,a ja z łomoczącym sercem ruszyłam niepewnie w jego kierunku.Bałam się,tak okropnie się bałam! Jak tylko przekroczyłam próg windy,chłopak złapał mnie za łokieć i popchnął w kierunku najbliższego pomieszczenia,który jak się okazało był jakimś schowkiem na narzędzia.Nie zdążyłam wyjechać na powierzchnie,być może to była jedyna szansa ucieczki,która właśnie została zaprzepaszczona...Szatyn rozejrzał się czy nikogo nie ma i zamknął za sobą drzwi.
-Ja tylko chciałam...-zmieszana próbowałam coś powiedzieć,ale sama nie wiedziałam co.Niesamowite,że cuzłam się zażenowana faktem,że mnie złapał,powinnam byc teraz wściekła,albo rozżalona,a ja tymczasem byłam zawstydzona.
-Posłuchaj,najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić jest współpraca i uwierz mi,wiem co mówię.-oparł się ręką o ścianę i wpatrywał się we mnie nieco łagodniejszym wzrokiem.-Przeszliśmy właśnie przez korytarz w którym jest pełno kamer,gdyby ktoś zobaczył,że próbujesz uciekać...-przerwał i wziął głęboki oddech.-Powiedzmy,że oberwalibyśmy.Oboje.-spojrzał na mnie znacząco,a ja zrozumiałam.Zapewne dostał zadanie aby mnie pilnować i moją ucieczką przysporzyłabym mu wielu kłopotów.Pokiwałam powoli głową,ale nadal trudno było mi uwierzyć w to gdzie się znalazłam.-A teraz zaprowadzę Cię do twojego pokoju,ale obiecaj mi,że nie będziesz próbowała robić żadnych sztuczek.-Jego twarz była chłodna i bez wyrazu,mimo to nie bałam się go.
-Obiecuję.-wychrypiałam,spuszczając wzrok,a on otworzył drzwi i zamiast przez nie wyjść,zamarł w miejscu,a ja uderzyłam w jego plecy.
-Co ty tu robisz,Hoover?-Gdy usłyszałam donośny,męski głos moje ciało przeszył dreszcz.Ciało niejakiego Hoovera całe się napięło,najwyraźniej ktoś kto właśnie stał za drzwiami nie był równie "miłym" jak on.
-Przyszedłem po nowe żarówki,kilka zdążyło się już wypalić.-odpowiedział pewnym siebie głosem,jednak to na nic się zdało.
-A ona co,pomaga Ci ich szukać?-wskazał na mnie,a ja zamarłam.Hoover odsunął się ode mnie i w ten sposób zobaczyłam mężczyznę stojącego przede mną.Na oko miał czterdzieści lat,był łysy i umięśniony,a do tego wysoki,czyli typowy dryblas.Gdy przeszywał mnie wzrokiem czułam jakby obdzierał mnie nim ze skóry.
-Właśnie miałem ją odprowadzić do jej pokoju i...-przerwał,kiedy łysy uderzył go pięścią w brzuch.Mimowolnie krzyknęłam,ale szybko zasłoniłam usta ręką,tymczasem Hoover zgiął się w pół i przytrzymał ściany,aby nie upaść.
-Widziałem wszystko na kamerze,ty pieprzony zboczeńcu!-warknął i jednym ruchem ręki wyciągnął go na korytarz,a później spojrzał na mnie.-Za mną.-kiwnął na mnie głową,a ja poczułam jak nogi odmawiają mi jakiegokolwiek posłuszeństwa.Bałam się zrobić krok w przód,ale wiedziałam,że jeśli tego nie zrobię może to się źle dla mnie skończyć.Hoover zza jego pleców dał mi do zrozumienia abym robiła co mi każe,tak więc zrobiłam.-Za dziesięć minut w moim gabinecie.-syknął w jego kierunku,a szatyn skinął mu głową,odprowadzając mnie wzrokiem dopóki nie zniknęliśmy w windzie.Całe moje ciało było jak sparaliżowane,z ust wypłynęła chyba cała krew i miałam wrażenie,że ze strachu zaraz upadnę.Zrób coś,Harry,zrób coś...
-Wiem,że próbowałaś uciekać.-odezwał się dryblas,kiedy znaleźliśmy się w tym samym pomieszczeniu z czarną kanapą,gdzie wcześniej.-I jeśli masz zamiar jeszcze kiedykolwiek ujrzeć światło dzienne,to radziłbym Ci więcej tego nie robić.Jesteś słabą osóbką i tak długo pod ziemią nie wytrzymasz.-syknął i wyszedł.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić,chodziłam więc w tę i we w tę,ale zaczynałam się bać.Bałam się szukania wyjścia,bałam się że właśnie jestem obserwowana i,że Hoover'owi stanie się coś przeze mnie.Zegar na ścianie wskazywał północ i wtedy poczułam jak słaba i śpiąca jestem.Nikt nie zjawił się tu przez dwie godziny i z jednej strony bałam się zasnąć,ale z drugiej czułam,że muszę odpocząć.Poza tym nic nie jadłam od rana,teraz żałowałam,że nie zjadłam dodatkowych kanapek,które przygotowała Valerie.
No właśnie,Valerie! I Caspar! Co myślą o moim zniknięciu? Szukają mnie?
Położyłam się na czarnej kanapie z myślą,że pośpię tylko godzinkę,a później spróbuję się stąd wydostać.Mój plan ucieczki musiał jednak poczekać,bo sen zmógł mnie na o wiele dłużej.
Kiedy rano się obudziłam ktoś krzątał się po pokoju.Otworzyłam oczy i uniosłam głowę i zauważyłam Hoover'a,który właśnie kładł jedzenie na stoliku obok.Na widok drożdżówek i świeżo zaparzonej herbaty pociekła mi ślinka,więc podniosłam się i przetarłam zaspane oczy.Dopiero wtedy uświadomiłam sobie,że szatyn jest cały poobijany.Jego twarz była lekko nabrzmiała,pod lewym okiem przyklejony miał plaster,a dolna warga była pęknięta.Na samą myśl o tym co się musiało dziać przeszły mnie ciarki.
-Przepraszam.-jęknęłam,a on podniósł na mnie swój wzrok i po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy wykonał dziwny grymas twarzy,który chyba miał oznaczać uśmiech.-Bardzo boli?
-Nie.-podał mi herbatę i usiadł na fotelu,głośno wzdychając.-Lepiej zabierz się za jedzenie,strasznie zbladłaś.
-Co się wczoraj stało?-spytałam,biorąc do ręki drożdżówkę z serem i zaczęłam ją gryźć.Najpierw powoli,ale potem głód popchnął mnie do szybszego konsumowania.Hoover nie odpowiedział,najwyraźniej był nad czymś bardzo zadumany i nawet mnie nie słyszał.Nie nalegałam więc,tylko skupiłam się na jedzeniu.Gdy po drugiej drożdżówce byłam już pełna,podziękowałam za śniadanie i spojrzałam na niego.
-Hoover,tak?-Chłopak wyrwał się z zamyśleń i spoglądnął na mnie.
-Właściwie to Ethan,Hoover to nazwisko.
-A więc Ethan,muszę skorzystać z toalety...-zaczęłam,a on natychmiastowo wstał i pokiwał głową.
-Jasne.zapomniałem.Chodź za mną,-ruszył do jednych z kilku drzwi i prowadził mnie krótkim korytarzem do całkiem przyjemnie urządzonej łazienki.Pokazał mi gdzie wszystko jest,a potem zostawił mnie samą.Niepewnie zamknęłam się od środka i spojrzałam w lustro.Moje włosy żyły własnym życiem,pod oczami malowały mi się wielkie,fioletowe sińce,a tusz do rzęs zsypał się na policzki,czyli jednym słowem wyglądałam okropnie.Zdziwiłam się,kiedy na półce tuż obok ręczników ujrzałam czyste ubranie,które najwyraźniej było przeznaczone dla mnie.Gdy załatwiłam wszystkie potrzeby,to ściągnęłam moje ciuchy i weszłam pod prysznic,który zadziałał na mnie kojąco i uspakajająco.Czując ciepły strumień spływający po moim ciele przez chwile zapomniałam gdzie tak na prawdę się znajduję.Po kilku minutach starannie wytarłam się ręcznikiem i założyłam przygotowaną dla mnie koszulkę,jednak ze spodni nie skorzystałam i założyłam swoje.Mokre włosy rozpuściłam luźno na ramiona i pomału wyszłam na korytarz,wracając do pokoju.Zamiast pustego pomieszczenia,ujrzałam tam chyba z pięć nowych twarzy,samych facetów,którzy krzątali się tam i z powrotem.Bałam się odezwać,więc tylko czekałam i obserwowałam ich z boku: dwóch kłóciło się o jakiś stojak,a jeden miał w ręku kamerę.Tylko po co im to było?
Przekonałam się szybciej niż przypuszczałam.
-Siadaj.-jeden z nich popchnął mnie na kanapę.-To ma być szybka akcja,bo Launcher się już denerwuje.Patrzysz w tę kamerę i jak Ci powiemy,masz przekazać wiadomość swojemu kochasiowi,że jak nie wpłaci nam kasy,to z tobą koniec.Zrozumiano?
Nie czekał na moją odpowiedź tylko wstał i podszedł do mężczyzny z kamerą.
-Zaraz..nic nie rozumiem,czemu wy to robicie?-spytałam,ale zamiast odpowiedzi zostałam spoliczkowana.
-No,teraz przynajmniej wyglądasz na zapłakaną.-Miał rację.Czułam jak łzy z bólu zaczynają spływać po moich policzkach i na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Hej,tego nie było w planach!-zawołał Hoover,pojawiając się ni stąd ni zowąd.
-Nic wam nie powiem!-wrzasnęłam,kiedy tamci zaczęli się kłócić.Ten,który mnie uderzył podszedł do Hoovera rozwścieczony.
-Lepiej powiedz swojej panience żeby zaczęła gadać,bo jak nie to znajdziemy na nią inny sposób.
Szatyn westchnął i podszedł do mnie.
-Słuchaj,to tylko kwestia dziesięciu sekund,musisz to zrobić.-powiedział stanowczym,wcale nie łagodnym tonem.Wpatrywając się w jego posiniaczoną twarz,już byłam skłonna skinąć głową,mimo to nie zrobiłam tego.
-Nie.Nic nie nagram bez wyjaśnień.Chcę wiedzieć co się tu dzieje.-odezwałam się chyba zbyt ostro,bo cala piątka (za wyjątkiem Hoovera) spojrzała na mnie i miałam wrażenie,że myśleli o tym samym.
-Jesteś pewna?-zapytał kamerzysta,a ja pokiwałam pewnie głową i to najwyraźniej był mój błąd.Hoover wstał i podszedł do niego.
-Nie!-zaprotestował,zanim tamten zdążył coś powiedzieć,ale najwyraźniej dokładnie wiedział o co mu chodzi.
-Zejdź mi z drogi.Jasper,zabieraj ją stąd.
Wysoki blondyn,który musiał być niewiel starszy ode mnie,podszedł do mnie,szarpnął mnie za ramię i popchał ku drzwiom windy.
-Daj jej jeszcze jedną szansę!-zawołał Hoover,ale decyzja została przesądzona i nikt go nie słuchał.Zdaje się,że przez ten incydent ze schowkiem i kamerami,Hoover utracił w ich oczach i nie traktowali go już poważnie.
No właśnie,Valerie! I Caspar! Co myślą o moim zniknięciu? Szukają mnie?
Położyłam się na czarnej kanapie z myślą,że pośpię tylko godzinkę,a później spróbuję się stąd wydostać.Mój plan ucieczki musiał jednak poczekać,bo sen zmógł mnie na o wiele dłużej.
Kiedy rano się obudziłam ktoś krzątał się po pokoju.Otworzyłam oczy i uniosłam głowę i zauważyłam Hoover'a,który właśnie kładł jedzenie na stoliku obok.Na widok drożdżówek i świeżo zaparzonej herbaty pociekła mi ślinka,więc podniosłam się i przetarłam zaspane oczy.Dopiero wtedy uświadomiłam sobie,że szatyn jest cały poobijany.Jego twarz była lekko nabrzmiała,pod lewym okiem przyklejony miał plaster,a dolna warga była pęknięta.Na samą myśl o tym co się musiało dziać przeszły mnie ciarki.
-Przepraszam.-jęknęłam,a on podniósł na mnie swój wzrok i po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy wykonał dziwny grymas twarzy,który chyba miał oznaczać uśmiech.-Bardzo boli?
-Nie.-podał mi herbatę i usiadł na fotelu,głośno wzdychając.-Lepiej zabierz się za jedzenie,strasznie zbladłaś.
-Co się wczoraj stało?-spytałam,biorąc do ręki drożdżówkę z serem i zaczęłam ją gryźć.Najpierw powoli,ale potem głód popchnął mnie do szybszego konsumowania.Hoover nie odpowiedział,najwyraźniej był nad czymś bardzo zadumany i nawet mnie nie słyszał.Nie nalegałam więc,tylko skupiłam się na jedzeniu.Gdy po drugiej drożdżówce byłam już pełna,podziękowałam za śniadanie i spojrzałam na niego.
-Hoover,tak?-Chłopak wyrwał się z zamyśleń i spoglądnął na mnie.
-Właściwie to Ethan,Hoover to nazwisko.
-A więc Ethan,muszę skorzystać z toalety...-zaczęłam,a on natychmiastowo wstał i pokiwał głową.
-Jasne.zapomniałem.Chodź za mną,-ruszył do jednych z kilku drzwi i prowadził mnie krótkim korytarzem do całkiem przyjemnie urządzonej łazienki.Pokazał mi gdzie wszystko jest,a potem zostawił mnie samą.Niepewnie zamknęłam się od środka i spojrzałam w lustro.Moje włosy żyły własnym życiem,pod oczami malowały mi się wielkie,fioletowe sińce,a tusz do rzęs zsypał się na policzki,czyli jednym słowem wyglądałam okropnie.Zdziwiłam się,kiedy na półce tuż obok ręczników ujrzałam czyste ubranie,które najwyraźniej było przeznaczone dla mnie.Gdy załatwiłam wszystkie potrzeby,to ściągnęłam moje ciuchy i weszłam pod prysznic,który zadziałał na mnie kojąco i uspakajająco.Czując ciepły strumień spływający po moim ciele przez chwile zapomniałam gdzie tak na prawdę się znajduję.Po kilku minutach starannie wytarłam się ręcznikiem i założyłam przygotowaną dla mnie koszulkę,jednak ze spodni nie skorzystałam i założyłam swoje.Mokre włosy rozpuściłam luźno na ramiona i pomału wyszłam na korytarz,wracając do pokoju.Zamiast pustego pomieszczenia,ujrzałam tam chyba z pięć nowych twarzy,samych facetów,którzy krzątali się tam i z powrotem.Bałam się odezwać,więc tylko czekałam i obserwowałam ich z boku: dwóch kłóciło się o jakiś stojak,a jeden miał w ręku kamerę.Tylko po co im to było?
Przekonałam się szybciej niż przypuszczałam.
-Siadaj.-jeden z nich popchnął mnie na kanapę.-To ma być szybka akcja,bo Launcher się już denerwuje.Patrzysz w tę kamerę i jak Ci powiemy,masz przekazać wiadomość swojemu kochasiowi,że jak nie wpłaci nam kasy,to z tobą koniec.Zrozumiano?
Nie czekał na moją odpowiedź tylko wstał i podszedł do mężczyzny z kamerą.
-Zaraz..nic nie rozumiem,czemu wy to robicie?-spytałam,ale zamiast odpowiedzi zostałam spoliczkowana.
-No,teraz przynajmniej wyglądasz na zapłakaną.-Miał rację.Czułam jak łzy z bólu zaczynają spływać po moich policzkach i na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Hej,tego nie było w planach!-zawołał Hoover,pojawiając się ni stąd ni zowąd.
-Nic wam nie powiem!-wrzasnęłam,kiedy tamci zaczęli się kłócić.Ten,który mnie uderzył podszedł do Hoovera rozwścieczony.
-Lepiej powiedz swojej panience żeby zaczęła gadać,bo jak nie to znajdziemy na nią inny sposób.
Szatyn westchnął i podszedł do mnie.
-Słuchaj,to tylko kwestia dziesięciu sekund,musisz to zrobić.-powiedział stanowczym,wcale nie łagodnym tonem.Wpatrywając się w jego posiniaczoną twarz,już byłam skłonna skinąć głową,mimo to nie zrobiłam tego.
-Nie.Nic nie nagram bez wyjaśnień.Chcę wiedzieć co się tu dzieje.-odezwałam się chyba zbyt ostro,bo cala piątka (za wyjątkiem Hoovera) spojrzała na mnie i miałam wrażenie,że myśleli o tym samym.
-Jesteś pewna?-zapytał kamerzysta,a ja pokiwałam pewnie głową i to najwyraźniej był mój błąd.Hoover wstał i podszedł do niego.
-Nie!-zaprotestował,zanim tamten zdążył coś powiedzieć,ale najwyraźniej dokładnie wiedział o co mu chodzi.
-Zejdź mi z drogi.Jasper,zabieraj ją stąd.
Wysoki blondyn,który musiał być niewiel starszy ode mnie,podszedł do mnie,szarpnął mnie za ramię i popchał ku drzwiom windy.
-Daj jej jeszcze jedną szansę!-zawołał Hoover,ale decyzja została przesądzona i nikt go nie słuchał.Zdaje się,że przez ten incydent ze schowkiem i kamerami,Hoover utracił w ich oczach i nie traktowali go już poważnie.
Zajebisty. Niech Harry ja znajdzie. A ten Ethan może być fajny.
OdpowiedzUsuńaa.. cudeńko.:-) czekam na next <3
OdpowiedzUsuńWowow super. Niech Harry wreszcie ruszy dupe i cos zrobi nosz! Super rozdzial bardzo dynamiczny czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńJejkuu, aż się boję co wymyślisz w nastepnym rozdziale.
OdpowiedzUsuń/JustNiall
OMG kocham tonopowiadanie ♥ oby Harry ją znalazł :c
OdpowiedzUsuńCo jest? :( M
OdpowiedzUsuńNiedawno zaczełam czytac i stwierdzam , iz jest SUPER. Oczywiscie niepokoje sie , ze tak dlugo cie ma i nic nie dodajesz .
OdpowiedzUsuńW kazdym bądz razie
Czekammm i oczywiscie zapraszam do siebie :
http://polishdirectionersjestspoko.blogspot.com/?m=1
ORAZ
http://kochammojechomiczki.blogspot.com/?m=1
Super piszesz ale kiedy next?
OdpowiedzUsuńInflamara co sie dzieje? Czemu nie ma rozdzialu?
OdpowiedzUsuńCuuudo *-*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://life-after-death-is-not-the-end.blogspot.com
Kath.