-Skąd ja Cię kojarzę?-spytałam bardziej samą siebie,ale dopiero po chwili uświadomiłam sobie,że te słowa wydostały się z moich ust.Chłopak uniósł głowę do góry,aby na mnie spojrzeć,i wtedy parsknął śmiechem.
-Jakże drastycznie brzmią te słowa w twoich ustach.-potrząsnął głową i palcami zaczesał włosy do tyłu.Był wykończony.Widziałam to w jego oczach,które poruszały się z pewnym ociąganiem.Być może miał dziś ciężki dzień,skoro postanowił się tak doszczętnie upić...później widziałam jak biegnie w ciemną noc za tym szalonym sąsiadem,więc przez to też musiał być nieźle zmęczony.Ale byłam przekonana,że mój zamach nożem przyczynił się do tego najbardziej.Był wykończony bólem.-Mogłabyś odłożyć w końcu ten nóż i nie patrzyć na mnie jak na seryjnego morderce? Ostatecznie to ty mnie dźgnęłaś,a nie ja Ciebie.
-Spróbuj postawić się w mojej sytuacji.Jestem w jakiejś drewnianej chacie gdzie nie ma żadnej cywilizacji,nie ma zasięgu,nie ma prądu,dookoła są same lasy,obok jest jakiś nienormalny sąsiad,w dodatku jest burza z piorunami jak w jakimś horrorze! A potem...potem zjawiasz się ty,wybijasz szybę,wchodzisz przez okno i twierdzisz że mnie znasz!-niemal to wykrzyczałam,i po tym całym podsumowaniu trochę mi ulżyło.Wreszcie podsumowałam sobie po jakim kruchym lodzie stąpam.Chłopak próbował podnieść się na zdrowej ręce,ale ja szybko się odsunęłam.-Nie zbliżaj się!
Zdaje się że mój głos sprzeciwu go uraził,bo wstał i z kamienną twarzą odwrócił się ode mnie,w kierunku rozbitego okna,aby oprzeć się o blat.Po kilku minutach ciszy,w której słyszałam tylko mój własny oddech,odezwał się.
-Idź spać,dopilnuję żeby ten kretyn nie wrócił.
Rzecz jasna nie ruszyłam się ani na krok.Nadal stałam w tym samym miejscu,nie mogłam tak sobie po prostu pójść spać,po tym wszystkim co widziałam.I w dalszym ciągu nie znałam mojego towarzysza,nie wiedziałam czy podczas snu nie będzie próbował mi coś zrobić.Oprócz tego byłam pewna,że tej nocy nie zasnę,bo męczył mnie okropny ból głowy,a raczej czaszki,w miejscu gdzie moja głowa po wypadku była zszywana.
Chłopak odwrócił się,zapewne myśląc,że już poszłam,i zdziwił się kiedy znowu mnie zobaczył.
-Powiedziałem,żebyś poszła spać.
Spojrzał na mnie tak dobitnym wzrokiem,że nie było mowy,abym tym razem się mu sprzeciwiła.Bez słowa niepewnie skierowałam się na górę,słysząc jak On wyciąga jakieś butelki,zapewne z mocnym trunkiem,które znalazłam pod zlewem.Usadowiłam się na łóżku i okryłam szczelnie kołdrą,ale nadal tępo wpatrywałam się w drzwi.Miałam wrażenie,że po chwili otworzą się po cichu,a chłopak zakradnie się do mnie.Po tym wszystkim co się dziś wydarzyło,nie mogłam niczego być pewna.
Ale nie minęło dziesięć minut,kiedy poczułam jak moja głowa osuwa się na poduszki i odpływam.Jak przyjemnie było wreszcie się położyć,przymknąć oczy i zasnąć...
| Caspar |
-Czołem rodzinko.-przywitałem się z Sandersonami,wchodząc do ogrodu,gdzie prawie wszyscy wygrzewali się w słońcu.
-...nie mamo,nie chcę żeby w to spotkanie była zaangażowana cała rodzina.-ciocia minęła mnie,czochrając mnie po drodze po czuprynie,i zabrała się za podlewanie kwiatów.
-Jak wolisz...-babcia machnęła ręką i przeniosła na mnie swój wzrok,automatycznie się uśmiechając.Ubóstwiałem tę kobietę.-Cześć Casparku.Napijesz się czegoś,kochanie?
-Z chęcią wypiję szklaneczkę nalewki dziadka.-oznajmiłem,a babcia uniosła brew wysoko do góry,podczas gdy dziadek z uśmiechem puścił do mnie oko.-..aalbo herbaty?
-No!-zachichotała i weszła do domu.Usiadłem przy tarasowym stoliku tuż obok Artura,który był zapatrzony w swojego laptopa.Nigdzie nie dostrzegłem Mii,więc zapewne jeszcze spała.
-O jakim spotkaniu była wcześniej mowa?-zaciekawiłem się.
-Mama Harry'ego chce spotkać się z Lizzie.-szepnął dziadek,jak gdyby był to jakiś sekret.
-Chyba odmówiłaś,co?-odwróciłem się w kierunku ciotki,a ona pokiwała przecząco głową,przyprawiając mnie tym o zawód.
-Nie.Cokolwiek zrobił Harry,jego matka nie miała na to żadnego wpływu.Poza tym to tylko rozmowa.
-Ale czego ona od Ciebie chce?-zdziwiłem się,ale ona jedynie wzruszyła ramionami.
-Nie wiem,ale przekonam się już za dwie godziny.-poprawiła kosmyk włosów,który opadł na jej spocone czoło.-Finn,nie depcz po rabatkach!-wrzasnęła i ruszyła pędem w kierunku syna.
Jak tylko otworzyłam oczy,uświadomiłam sobie jak nieodpowiedzialna byłam zeszłej nocy,pozwalając samej sobie zmrużyć oko chociażby na moment.Rozglądnęłam się dookoła,ale nic się nie zmieniło.Zerwałam się prędko z łóżka i otworzyłam drzwi,które zamknęłam na klucz.Na korytarzu nie było nikogo,oprócz promieni słonecznych,wlewających się przez okno.Chwyciłam się poręczy schodów i powoli zeszłam na dół,nasłuchując przy tym jakichkolwiek odgłosów.
Ale nic nie usłyszałam,bo dom był całkowicie pusty,co zmartwiło mnie chyba jeszcze bardziej.Byłam tu sama,a kilka metrów dalej,obok mnie,mieszkał ten dziwak na którego myśl przeszywały mnie dreszcze.Weszłam do kuchni,z której zniknęły kawałki szkła po rozbitej szybie,ale automatycznie cofnęłam się,dostrzegając niedomytą plamę krwi,wsiąkniętą w drewnianą podłogę.Właśnie ta plama przypomniała mi o tym co zrobiłam.Co jeśli chłopakowi coś się stało i teraz leży w szpitalu w ciężkim stanie?
Serce ze strachu znowu mi przyspieszyło,i musiałam wypić szklankę zimnej wody,aby trochę ochłonąć.Pustą dziurę po wybitym oknie zastąpiła zasłona,prowizorycznie przybita do ściany.Znalazłam się właśnie w takiej chwili,w której nie wiedziałam co ze sobą zrobić.Uciekać stąd i wrócić do domu? Ale co z moimi wakacjami? Co z moim odpoczynkiem...ból głowy męczył mnie coraz częściej i gdyby cała ta sytuacja wokół się uciszyła...może mogłabym liczyć jeszcze na odrobinę spokoju?
I co z chłopakiem,którego dźgnęłam tym nożem? Nie wiem co się z nim w tej chwili dzieje,a oprócz tego nurtuje mnie pytanie: znaliśmy się kiedyś? Czy był po prostu pijany i mówił jakieś bzdury?
Tyle pytań i żadnej odpowiedzi.Gdy zastanawiałam się co ze sobą zrobić,naszła mnie wielka fala głodu i już wiedziałam.Muszę znaleźć sklep.
| Caspar |
-Myślisz,że powinnam przygotować dla niej jakiś obiad? W końcu przyjeżdża w porze obiadowej,na pewno tak by wypadało...-Mama Jasmin goniła po sklepie między półkami,a ja próbowałem dotrzymać jej kroku.Zastanawiałem się jak udaje jej się utrzymać równowagę w tych wielkich obcasach,i to jeszcze ślizgających się po posadzce.-Tylko nie jestem pewna co mogłoby to być...-stanęła przed stoiskiem z makaronami i zaczęła szperać między nimi.-Makaron ciemny,czy jasny...
-Ciociu,czemu ty się tym tak przejmujesz? Nie wydaje Ci się to podejrzane,że ona się do Ciebie wybiera? Przecież nie macie już ze sobą nic wspólnego.Oprócz tego,że twoja córka omal nie zginęła przez tego jej synalka.-burknąłem,stając koło niej i krzyżując ręce na piersi.
-Ty go na prawdę nie lubisz,co?-westchnęła,odwracając się do mnie.-Dlaczego? Przed tym całym zdarzeniem...Harry był...no cóż,muszę przyznać,że ja byłam nim oczarowana.Jest błyskotliwy,zabawny,przystojny...i wydawało mi się,że na prawdę kochał moją córeczkę...Wiesz,czasami mam wrażenie,że on nadal ja kocha.Te wszystkie wizyty,które nam składał,a my go przepędzaliśmy...Na szczęście ja zrobiłam to tylko raz i było mi go wtedy okropnie żal.Był taki przybity! Chciał jedynie ją zobaczyć...
-Naoglądałaś się za dużo romansideł.
-Nie,Caspar,mówię poważnie! A kiedy Jasmin leżała w szpitalu pielęgniarki powiedziały mi,że przychodził tam codziennie tylko po to żeby spojrzeć na nią przez szybę.I w walentynki pod domem to też była jego sprawka i ty dobrze o tym wiesz.Nie sądzisz,że gdyby łączyło go coś z Caroline,to nie starałby się tak bardzo?
-To tylko moje wrażenie,czy ty próbujesz go bronić?-uniosłem brew do góry.-Zrozum,to jest jaki typ człowieka,który lubi się ba-wić! Mam ochotę go udusić za to co jej zrobił!-kipiący z wściekłości,kopnąłem w wózek,który odskoczył na stoisko z pampersami i zwalił kilka paczek.Ciocia pisnęła i pobiegła je posprzątać,zanim ktokolwiek zdążył się zorientować,że coś spadło.Kiedy wróciła,emocje już trochę mi opadły.
-Tylko bez takich mi tu.-pogroziła palcem,ale zaraz potem się uśmiechnęła.-Imponujesz mi tą swoją troską.Gdybyś nie był moim siostrzeńcem to chyba kazałabym Ci poślubić Jasmin!-poczochrała mnie po włosach,a potem przeniosła swoją ciepłą dłoń na mój policzek.-A tak na poważnie to bardzo Ci dziękuję,że jesteś dla niej takim wsparciem.To,że ja i twoja mama zaszłyśmy w ciążę w tym samym czasie było strzałem w dziesiątkę.-zachichotała,więc i ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.-Jazz dużo dla Ciebie znaczy,mam rację?
Pokiwałem głową.
-Wizja tego,że mógłbym ją stracić...-poczułem jak oczy zaczynają mi się szklić,więc szybko przymknąłem powieki,żeby powstrzymać łzy przed wydostaniem się.-Między mną a bliźniakami jest za duża różnica wieku,poza tym oni mają siebie nawzajem.A ja miałem tylko Jasmin.Zawsze mogłem porozmawiać z nią o wszystkim,i o niczym.Jest dla mnie jak siostra.
-Przyszła ta pora w której muszę Ci to powiedzieć.Ona jest twoją siostrą.-ciocia spuściła wzrok,a mnie zamurowało.Pochyliłem się nad nią,aby dostrzec jej twarz,którą spuściła,ale na szczęście wymalowany był na niej uśmiech.-Tylko że cioteczną!-zawołała,wybuchając śmiechem,a ja odetchnąłem z ulgą.
-Tylko bez takich mi tu!-powtórzyłem jej słowa i obydwoje śmiejąc się głośno,podążyliśmy do kasy.
MA-SA-KRA.Jestem beznadziejna,nie potrafiłam nic lepszego wymyślić,nie umiałam ubrać nawet tego w słowa,to jest jedno wielkie DNO więc teraz sobie idę,żeby już na to dłużej nie patrzyć!
Do zaś!
ps.Weroniko,wiem że nie robię odstępów po znakach interpunkcyjnych ale taki mam już zwyczaj,musicie do tego przywyknąć :D
Haha, pierwsza xD
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, wgl ta końcówka mnie powaliła, nie mogłam przestać się śmiać -Caspar, ona jest twoją siostrą...
Pisz szybciutko nexta ♥♥♥
http://love-stories-sucks.blogspot.com/
Rozdział jest świetny, naprawdę! Tylko liczyłam na to, że Harry będzie rano w tym domku :c Haha, okej, będę musiała się jakoś do tego przyzwyczaić XD Jak mama Jasmin mówiła do Caspra, że Jas jest jego siostrą, to ja tak "o kurwa". Nabrałaś mnie, haha XD Nie wiem co mam ci jeszcze napisać. Wiesz, że jesteś wspaniała. Pozdrawiam, Weronika :3
OdpowiedzUsuńSuper tylko szkoda że takie krótkie czekam na next
OdpowiedzUsuńCiekawe co się stało z Haroldem, że go nie było xD Może leży gdzies pijany w ogródku hahahah
OdpowiedzUsuńCzekamy na nowy
/JustNiall
No Dobra ten rozdzial byl beznadziejny. Ale tak to blog mi sie podoba. Czekam na NEXTA
OdpowiedzUsuńAbsolument! ten rozdział nie jest beznadziejny :) Caspar stał się niesamowicie zabawny :) leżałam, gdy przeczytałam jak poprosił o nalewkę, bo wyobraziłam sobie miny wszystkich dookoła xD tak więc takie rozdziały też są jak najbardziej wskazane i trochę więcej wiary w siebie kochana :) bo ostatnio to coś często piszesz, że Ci się rozdział nie podoba ;P
OdpowiedzUsuńBuziaczki ^^
A tam, znaki interpunkcyjne. Zmuszasz do wczytania się, a nie tylko śledzenia wzrokiem ;) Jasne, że ten rozdział nie jest beznadziejny! Ale szczerze powiem Ci, że przestraszyłam się tych słów mamy Jasmin. "Jest Twoją siostrą"? Matko...ufff już myślałam, że zrobi się z tego jakiś melodramat! Ale tak jest wszystko świetnie, więc pisz proszę dalej! M.
OdpowiedzUsuńświetny:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie i prosze o wsparcię. http://magicznetchnienie.blogspot.com/