Nie wiedziałam,że przez kilka dni nieobecności wszystko w okół może się tak bardzo pokomplikować.Mama była pewna swojej decyzji.Powiedziała,że nie da rady udźwignąć tego ciężaru,mimo iż naprawdę kocha tatę i zawsze będzie go kochać.Próbowałyśmy ją jakoś przekonać,prosiłyśmy żeby nie spieszyła się z tą decyzją...ale to i tak na nic,bo już postanowiła.
Mimo to nie wyglądała na załamaną.Zaczęła się częściej uśmiechać,znów ubierała się twarzowo i wróciła do kolorowego stylu życia.I z tego co zaobserwowała Felicite,ktoś musiał jej w tym pomóc i bynajmniej nie był to tata,bo to nie on podwiózł ją pod dom wczorajszego wieczoru.Byłam akurat u babci po numer telefonu jej koleżanki,która była wielką kociarą i może to ona uratowałaby nas od tego potwora,który przez ostatnie dni zatrzymał się w naszym mieszkaniu.I właśnie wtedy,kiedy zamykałam za sobą drzwi,mama wysiadła z ciemnego chevroleta i niemalże w podskokach weszła do domu,prawie mnie nie zauważając.
Nie powiem,że mnie to nie zmartwiło.Ma prawo do nowego życia,ale nadal uważam,że powinna wybaczyć tacie,bo on niczym nie zawinił.
Następnego dnia udało nam się skontaktować ze znajomą babci,która z wielką radością przyjęła pod swój dach kolejnego kota.Pojechaliśmy do niej całą czwórką i bardzo miło nas ugościła.Wraz z piątką kociaków mieszkała w średniej wielkości mieszkanku nieopodal parku,gdzie ponoć codziennie bawiła się ze swoimi pupilami.Jade było bardzo trudno zostawić z nią Mozarta* (dacie wiarę,że tak właśnie go nazwała?) ale pani Jennings obiecała opiekować się nim jak najlepiej potrafi,a z tego co zdążyliśmy zobaczyć,miała w tym spore doświadczenie.
Mijał dokładnie tydzień odkąd wróciłam do Londynu i przez ten czas,udało mi się porozmawiać z Harrym tylko kilka razy.Porozmawiać,bo jeśli chodzi o smsy to pisaliśmy do siebie codziennie.Nie byliśmy jeszcze oficjalnie parą,ale chyba wszystko ku temu zmierzało.Za każdym razem kiedy słyszałam jego głos,miliony motylków odzywało się w moim brzuchu,a zanim kładłam się spać,kilka razy sprawdzałam czy aby na pewno jeszcze czegoś nie napisał.Te strefy czasowe były nieco kłopotliwe,ale jak to powtarza mój tata: dla chcącego nic trudnego.
Apropos niego...Nie jest z nim dobrze.W piątek,kiedy pomagałam mu w knajpce,zachowywał się całkiem inaczej niż zwykle.Był zamyślony,nie słuchał tego co się do niego mówiło,tłukł co popadło,a kilka razy pomylił zamówienia i zniecierpliwieni klienci musieli czekać dłużej,co kończyło się zamówieniem na koszt firmy.Jakby tego było mało,większość klientów nie była przypadkowa...Ktoś,kto bardzo nie lubi mojej mamy,w jakiś nieznany nam sposób dowiedział się o rozwodzie rodziców i przekazał tą informację prasie.Mało tego,znał dokładny powód ich rozstania.Już kilkunastu dziennikarzy zjawiło się aby wyciągnąć od taty informacje na temat jego syna.
-Nie dam rady tak pracować,Jasmin.-powiedział mi na zapleczu.-Jak tak dalej pójdzie,będę musiał zamknąć lokal dopóki ta cała sytuacja nie ucichnie.
Widząc jego zmartwioną twarz i bezradność,przytuliłam go jak najmocniej potrafiłam,bo tylko tyle byłam w stanie zrobić.
Gdy po pracy wracałam do domu,nie sądziłam,że będzie czekało na mnie coś jeszcze.Ściągnęłam buty i udałam się do salonu,gdzie zastałam zapłakaną Jade.Posłałam Melanie pytające spojrzenie,ale ona chyba też nie miała pojęcia co się dzieje.
-On odszedł!-załkała.
-Och,przestań dramatyzować.-Caspar wniósł oczy ku niebu.-Przecież widziałaś,że będzie mu dobrze u tej kobiety.Który kot ma swoje łóżko i złotą kuwetę w kształcie kibla?
-Nie mówię o Mozarcie...-machnęła ręką i wydmuchała nos w chusteczkę.
-To o kim?-zdziwiona oparłam się o fotel.
-O Machiavellim!**-zawołała.-Umarł.Dlaczego wszyscy mnie opuszczają?
-Miał już pięć lat,dla chomika to i tak hardcore.-zauważyła Melanie,a Jade na słowo 'chomik' znów wybuchnęła płaczem.Caspar,który siedział najbliżej niej,poklepał ją lekko po plecach.
-Może to był jego protest,na wieść o tym,że chciałaś zaadoptować tego zawszczonego sierściucha.-odezwał się,a ona posłała mu najbardziej pogardliwe spojrzenie,na jakie było ją w tej chwili stać.-No co?
-Był ze mną odkąd...odkąd zaczęłam nosić pierwszy stanik.-pociągnęła nosem.-Wiedział o mnie wszystko.
-Nawet jaki rozmiar miseczki nosisz?-zachichotał Caspar.-Wow,nawet ja tego nie wiedziałem.
Widząc minę Jade,rzuciłam w niego poduszką,choć mnie też chciało się śmiać.Jade była mistrzynią dramaturgii,no i cóż,czasami bywała naprawdę głupiutka.
-Skoro Machiavelli był dla Ciebie taki ważny,to zrobimy mu pogrzeb.Tym sposobem będziesz mogła podziękować mu za wszystko co...-Mel zawahała się.-..ee za to co dla Ciebie zrobił.
-Naprawdę? Zrobicie to dla mnie?-spojrzała na nas z nadzieją,a my pokiwałyśmy głowami.-Jesteście takie kochane!
-Wolisz pochować go w St James Park,gdzie go zawsze zabierałaś,czy w ogrodzie mojej babci?-zapytałam.
-U twojej babci,ona zawsze tak dba o ten piękny ogród...Poza tym nie chcę żeby ktoś deptał po jego szczątkach.
I tak też było.Następnego poranka,ubrani na czarno (ja,Melanie i Caspar mieliśmy z całej tej ''żałoby'' niezłą zabawę,ale nikt nie śmiał powiedzieć o tym Jade) udaliśmy się na miejsce wiecznego spoczynku Machiavelliego.Zapakowany do pudełka po ulubionych szpilkach Jade,został pochowany pod wielką wierzbą płaczącą (o,ironio).Po całej ''uroczystej ceremonii'' którą Caspar zakończył swoją przemową,Miachiavelli został zakopany,a raczej jego ciało,bo Melanie przekonała Jadie,że Machi biega sobie właśnie po niebie dla chomików.
Zaraz po tym udaliśmy się na herbatę,ale już na schodach zauważyłam,że mama jest nieźle wkurzona.
-Mia i Arthur pojechali do Leeds,wrócą jutro.-zbiegła ze schodów,poprawiając torebkę.-Babci i dziadka też nie ma,a Fizzy śpi dzisiaj u koleżanki,zajmij się Finnem.-rzuciła,nie patrząc na mnie i pilotem otworzyła bramę.
-Coś się stało,ciociu?-Caspar podbiegł i objął ją ramieniem,ale ona chyba nie była skora do rozmowy.
-Jadę do studia,chyba wiem kto rozpowiedział całą tą sytuację z Peterem i jego synem.-zacisnęła szczęki,po czym zapakowała się do auta i odjechała z piskiem opon.Wzruszyliśmy ramionami i weszliśmy do środka.
-Masz.-Felicite podała mi rączkę Finna,jak tylko ukazałam się w salonie.-Zesikał się,mówi że boi się tego nocnika od babci Maddie.
-A kto by się go nie bał,na środku jakiś geniusz namalował wielkiego pająka.-zauważyłam.-Czemu sama go nie przebierzesz?
-Śpieszę się.-chwyciła plecak w ręce i...tyle ją widzieli.
-Miła rodzinka.-powiedziała Melanie i rzuciła się do kuchni,a ja pociągnęłam Finna na górę.
Po tym długim,ciężkim dniu,a raczej tygodniu (bo dziennikarze postanowili poznać naszą opinię na to jak czujemy się na wieść o nowym bracie) miło było w końcu legnąć sobie na spokojnie we własnym łóżku.A jeszcze milej było dostać wiadomość o godzinie 23:23 o treści: ''Pojutrze przylatujemy x''.Może jednak te godziny były po części ''magiczne''?
-Co się tak szczerzysz?-Mel postawiła przede mną kubek gorącej herbaty i posunęła śpiącego Caspara,aby usiąść sobie na przeciwko mnie.
-Harry niedługo przylatuje.-poruszałam brwiami,a ona wypluła zawartość swojego napoju,po części na swoją piżamę.
-Wszyscy,czy tylko on?
-Nie wiem...a co..?-odpowiedziałam powoli,mierząc ją wzrokiem,na co ona wzruszyła ramionami.-Tak w ogóle,to jak tam Ryan***? Pogodził się z tatą?
-Niby jak? Przecież mówiłam Ci,że jakiś czas temu wyniósł się z domu.-odpowiedziała zdziwiona moim pytaniem,a ja zmrużyłam brwi.
-Ale przecież...-podrapałam się po głowie.-Ostatnio chyba mówiłaś,że wrócił.Nie było Cię na noc...możliwe że się mylę?-spytałam raczej samą siebie,bo ona zrobiła minę jakby nie wiedziała o czym mówię i zaraz potem trochę...poczerwieniała?
-Ach..no tak tak! Wrócił na..na chwilę,w zasadzie..Ale znów pojechał!-wyprostowała się.-Chciał tylko uspokoić mamę.-nerwowo przygryzła wargę.
-Yhm..-przyjrzałam się jej badawczo i wiedziałam,że nie ma co ciągnąć tej rozmowy,bo szybko zmieniła temat.Niemniej...trochę mnie to zaintrygowało.
-Caroline Flack.-wysyczała mama przez zaciśnięte zęby,kiedy następnego poranka siedziałam u niej w kuchni.
-Co z nią?-spytałam,zalewając kawę i podtykając jej pod nos.-Proszę,twoja ulubiona.
-To ona wszystko rozpowiedziała!-zawołała z wyrzutem.-Perfidna jędza! Zawsze wtyka nos w nie swoje sprawy,szczególnie jeśli one dotyczą mnie!
-Ale skąd wiedziała o tym wszystkim?
-Musiała dowiedzieć się od mojego adwokata...-oparła ręce na biodrach.-A niech to szlag! Obowiązuje go tajemnica zawodowa! Już ja mu pokażę,wynajmę kogoś lepszego i po tym całym rozwodzie pozwę jeszcze i jego...
-Mamo,spokojnie.-oparłam brodę na dłoni.-Myśl optymistycznie,złość piękność szkodzi.
-Bardzo śmieszne.Mimo to masz rację...-westchnęła.-Skupiałam się na wszystkim poza wami.Co u Ciebie?
-Świetnie.Jade oddała kota i pochowała chomika,ale pozbierała się już do kupy.Melanie chyba coś przede mną ukrywa,ale i tak z niej to wyciągnę,no i na całe szczęście ciocia z wujkiem wrócili więc Caspar się od nas wyprowadził,chociaż z wielkim bólem.-przyznałam,a ona oparła się o blat i uniosła jedną brew.
-Pytałam co u Ciebie,kochanie,a nie co u twoich przyjaciół.Przestań martwić się o innych i żyj własnym życiem.
-Harrydzisiajprzylatuje.-powiedziałam szybko i pociągnęłam soku przez rureczkę,bo czułam,że rumieńce wpełzają na moje policzki.
-Nooo i to już jakieś konkrety.-chwyciła w dłoń filiżankę i na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.Mimo,że popełniała największy błąd swojego życia,nie mogłam się na nią gniewać.Wystarczyło na nią spojrzeć.
-Miał wrócić jutro,ale plany się zmieniły.Mogłabym pożyczyć twój samochód?-spytałam,tym razem bardzo powoli.Mama jeszcze NIGDY nie użyczyła mi swojego auta,uważała go za świętość.Zazwyczaj zadowalałam się mitsubishim dziadka,ale dzisiaj go nie było.
-Obiecujesz,że będziesz na niego uważać?-zawahała się,a ja kiwając głową,aż podskoczyłam na krześle.-Tylko bez żadnych napojów,dopiero co założyłam nowe obicia!
-Tak jest.-wyciągnęłam ku niej dłoń,na którą spadły srebrne kluczyki.-Kocham Cię!-pocałowałam ją w policzek po czym wyleciałam z domu niczym rakieta.
Nie trudno było odnaleźć się na lotnisku,bo już po zaparkowaniu samochodu usłyszałam podekscytowane szepty kilku dziewczyn.Podążyłam więc za nimi,bo skoro co drugie słowo powtarzały imiona ''Louis'' oraz ''Zayn'',podejrzewałam,że idą w dobrym kierunku.
Okazało się,że one nie były jedynymi,które postanowiły przywitać One Direction.Dołączyły do jakiejś setki fanek,tak na oko licząc.Nie przepychałam się,tylko stanęłam z boku i czekałam,czekałam,czekałam...
Czekałam,póki mój telefon nie zawibrował przy pojawieniu się wiadomości ''numer [*********] jest już dostępny!'' więc zapewne Harry wysiadł już z samolotu i włączył swoją komórkę.
Tym sposobem już po chwili się zbliżał.Poznałam to po piskach i wołaniach dziewczyn,które zaczęły się rozstępować po poleceniu ochroniarzy.Pierwsze wyszedł Liam,który uprzejmie uścisnął kilka dziewczyn,mimo wyraźnego zmęczenia.Tuż zza niego wyłonił się Harry.W rozpiętej do połowy,czerwonej koszuli w kratę i podartych spodniach ominął fanki i podążył za Paynem,a jego wzrok spoczął na mnie przez moment.Wtedy zmrużone brwi rozstąpiły się i na ustach wymalował się lekki uśmieszek.Nie spodziewałam się tego,co stało się po chwili,a mianowicie tego,że do mnie podejdzie,bo gdy wczoraj się z nim umawiałam nasz plan był taki: przyjeżdżam na lotnisko,wcielam się w oczekującą fankę,on sprawdza czy jestem cała i zdrowa,a potem wsiadam do samochodu i jadę za nimi.
Ale jednak podszedł.
-Witamy w domu.-przywitałam się,a on nie trzymając się kompletnie naszego ustalonego planu,objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.-Mam się rozpłakać i z krzykiem uciec,że mnie przytuliłeś?
Na moje pytane,odpowiedział parsknięciem,a gdy ochroniarz pociągnął go za ramię,on wciąż nie puszczał mojej dłoni.Odwróciłam się na jedną,króciutką chwilę,ale ten moment wystarczył aby błysk aparatu oślepił moje oczy.
Wyglądasz na zmęczoną.-odezwał się w aucie,w którym jechaliśmy razem z ochroną,bo reszta zespołu pojechała pierwszym samochodem.-Miałam ciężki tydzień.-przyznałam z westchnieniem.
-W takim razie wszystko mi opowiesz.-stwierdził,a raczej postanowił,po czym zamknął oczy.I otworzył je dopiero po dojechaniu na miejsce,bo nikt nie miał serca żeby go budzić.
Achhh jak ja nie znoszę tego uczucia,kiedy mam napisany rozdział,przepisuję go,zerkam na podgląd,a tu okazuje się,że jest stanowczo za krótki! Na siłę nie jestem w stanie nic wymyślić,więc z nadzieją czekam na natchnienie.I czasem wychodzi właśnie tak jak teraz,że musiałam na tą wenę długo czekać :)
Dziękuję za wszystkie komentarze,jednakże muszę przyznać że Happy i Jadwiga mnie powalają :D (w dobrym tego słowa znaczeniu).No i kochaniutka Ann Toran,jejku słodziaku,ty za każdym razem piszesz o Niallu a za każdym razem go nie ma :) ale nie bój się,coś już przygotowałam co do niego i mam cichą nadzieję,że Cię to zadowoli! xxx
Do następnego,siostrzyczki!!
* - Amadeusz Mozart - kompozytor
** - Niccolo Machiavelli - filozof,prawnik,pisarz,polityk włoskiego odrodzenia
*** - Ryan to starszy brat Melanii,o którym było kiedyś wspominane
Dziękuję za wszystkie komentarze,jednakże muszę przyznać że Happy i Jadwiga mnie powalają :D (w dobrym tego słowa znaczeniu).No i kochaniutka Ann Toran,jejku słodziaku,ty za każdym razem piszesz o Niallu a za każdym razem go nie ma :) ale nie bój się,coś już przygotowałam co do niego i mam cichą nadzieję,że Cię to zadowoli! xxx
Do następnego,siostrzyczki!!
* - Amadeusz Mozart - kompozytor
** - Niccolo Machiavelli - filozof,prawnik,pisarz,polityk włoskiego odrodzenia
*** - Ryan to starszy brat Melanii,o którym było kiedyś wspominane
Awww *_* Boski, boski, boski!
OdpowiedzUsuńPogrzeb chomika xD Dobrze, że chłopcy już wrócili!
/JustNiall
Zajebiasty rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńTaaa....
Zimna wojna aktualnie jest pomiędzy mną a Jadźką -,-
Niech się przygotuje na wycieczkę do Warszawy która jest w maju... poczekam xD
Może jeszcze napiszesz, że Jade ma psa Beethoven'a???? :D
Czy tylko ja coś czuję, że to mógł być Harry??? ten nasz Harold z tą Caroliną Flack????
Kiedy Horanek???? xD
Tyla ode mnie...
Twórz! Twórz!
Twórz tą historię życia Jasmin!!!
A wg to Mel bd z Casparem?? :D ta dwójka bd jeszcze ze sobą ;) ja ci to mówię xD
Pozdro!
Życzę weny! xx
O matko Kochanie szukam jakiejś świeżynki, którą jeszcze prowadzisz i chyba właśnie na takową się natknęłam. Przyznam się bez bicia, że jeszcze nic nie przeczytałam. Ale plany są i wierze w Twoją twórczość, bo zawsze mnie zachwycała!
OdpowiedzUsuń[SPAM]
Dzień dobry!
Po długiej przerwie mam zaszczyt poinformować o pojawieniu się drugiej części opowiadania http://righttroughthenight.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam! <33
hahaha <3 uwielbiam Cię za te rozdziały <3 i za to lekkie zdradzenie dalszej fabuły specjalnie dla mnie :* jesteś kochana, więc baardzo dziękuję za dodatkowe pobudzenie mojej wyobraźni <3 teraz to nie zasnę i będę wymyślać historie związane z Twoim opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńA skoro kotek to Mozart, chomik to Machiavelli, to niech będą rybki Debussy i Bach :) a piesek Beethoven ")
tekst Caspara mnie powalił na łopatki, tu Jade zapłakana i rozbita, a ten ma czas na wychwycenie kilku słów o stanikach <3 no tak, widać o czym faceci myślą :D
Buziaki :*
No jak widać my z Happy mamy dużo wspólnego np: Lubimy 1D, jestesmy nienormalne, zdaza nam sie czesto mówic równoczesnie to samo, nie mamy mózgu, myslimy o tym samym, nie mamy mózgu, jestesmy zboczone, nie mamy mózgu, lubimy LM, a i wspomianałam że nie mamy mózgów. Własnie dlatego się pzyjaźnimy.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału zaje moim zdaiem ale nw jak innych. Zresztą wszystki są bardzo zaje**** więc szkoda gadać bo jak się rozgadam to nie skończę.
A i jesteś zaje................................. itd. tyśiąc słów mi przychodzi równocześnie do głowy jak chodzi o cb. <3
Awwwh zajebiaszcze <3 @Horanek_xo
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! kocham i pisz dalej! I też tak mam, że jak przepisuję na bloga to natychmiast treść się kurczy! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCześć! Informuję, że Twój zwiastun jest już na video-klipach ^^
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, że strasznie Cię przepraszam za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, który był jak zwykle świetny! Mimo, że go przeczytałam to czas nie pozwalał mi na to, żeby go skomentować, jednak chcę żebyś wiedziała, że czytam każdy i czekam na kolejny z wielką niecierpliwością zawsze! Tym razem również nie mogę się doczekać kiedy napiszesz coś nowego..! Co do tego rozdziału, jak zwykle udany, niezwykły, świetny, wspaniały -mogłabym pisać godzinami- przede wszystkim niepowtarzalny i taki również jest Twój blog, nie ma takiego drugiego opowiadania, a konkretniej utalentowanej autorki, którą zdecydowanie jesteś! HARRY HARRY HARRY HARRY HARRY- BOSKI NA CO DZIEŃ I BOSKI W OPOWIADANIU, STANDARD, jeszcze jest przedstawiony w taki sposób, że ahhhhh !!! KOCHAM CIE, OPOWIADANIE, HARR'EGO. Mam nadzieję, że nie każesz nam wszystkim czekać na kolejny rozdział. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi! :)
OdpowiedzUsuńAhh dawno tu nie zaglądałam i widzę, że to mój największy błąd! Śliczna szata, ale wygląd swoją drogą. Liczy się przede wszystkim treść, a tu mi tego bynajmniej nie brakuje, Świetnie Ci idzie, przyjemnie się czytai Ty wiesz, więlbię to! M. ;*
OdpowiedzUsuń